Nie narkotyki i alkohol, ale agresja i wagary - to według raportu Najwyższej Izby Kontroli największe problemy w polskich szkołach podstawowych i gimnazjach. Z kontroli NIK wynika też, że nauczyciele rzadko zdają sobie sprawę z problemów podopiecznych, a uczniowie nie mają do kogo przyjść ze swoimi problemami.
Największym problemem zdaniem kontrolerów jest jednak przede wszystkim fakt, że szkoły nie radzą sobie z nowymi zagrożeniami. Coraz więcej uczniów opuszcza zajęcia. Nauczyciele tymczasem bagatelizują problem - alarmuje NIK
- Jednym z głównych czynników sprzyjających zachowaniom patologicznym było właśnie tolerowanie w połowie badanych szkół nieprawidłowości w zakresie realizacji przez uczniów obowiązku szkolnego oraz obowiązku nauki, w dwóch przypadkach stwierdzono nierzetelnie prowadzoną w tym zakresie dokumentację - czytamy w raporcie z kontroli. Kontrolerzy zwracają też uwagę, że szkoły nie potrafią współpracować z samorządami, a nauczyciele nie znają problemów swoich uczniów, bo nie rozmawiają ani z nimi, ani ze sobą nawzajem.
Z ankiet przeprowadzonych przez NIK wśród nauczycieli wynika, że powszechny jest też problem z komunikacją z rodzicami. - Zdaniem większości ankietowanych (65 proc.) współpraca z rodziną ucznia układała się źle. Jednocześnie większość respondentów dobrze ocenia swoje starania w tym zakresie i winą za złe relacje obarcza rodziców - czytamy w raporcie.
Efektem braku kontaktu na linii nauczyciel-rodzic i nauczyciel-uczeń jest tak naprawdę pozostawienie ucznia samego z jego problemami - podkreślają autorzy raportu.
Również w przasnyskich szkołach coraz częściej pojawia się agresja. Upubliczniona przed wakacjami sprawa dręczenia chorego chłopca w przasnyskim gimnazjum była żywo komentowana przez internautów.
Aplikacja eprzasnysz.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Nauczyciele doskonale zdają sobie sprawę z problemów uczniów.Prawda jest natomiast taka,że bez zgody dyrektora nauczyciel ma zwiazane ręce by jakoś przeciwstawiać sie tym patologiom.A dyrektorzy wolą przymykac oczy i udawać ,że wszystko jest w ich cudownych szkołach ok i wytykać nauczycielom,że: cytuję jedną z dyrektorek: "to pani skończyła studia dzienne, to pani powinna rozwiązywać problemy, nie ja". Po co zajmować się prawdziwymi problemami skoro można odciągnąć od nich uwagę przygotowywaniem idiotycznych wielogodzinnych apeli na których nauczycielki w ciąży mdleją z przemęczenia i nerwów.
odpowiedz
Zgłoś wpis
studentka ped r - niezalogowany
2008-09-08 10:14:40
Faktycznie, problemy w szkole narastają, i osłabia się kontakt nauczyciel-uczeń. ale zastanówmy się czym jest to spowodowane. Nie uważam aby dyrektorki wpływały na te relacje. moim zdaniem problem zaczyna się od liczności klas (nauczyciel nawet gdyby chciał to nie jest w stanie zauważyć wszystkich problemów i pomóc w ich rozwiązaniu), druga sprawa to czy nauczyciele chcą zauważać problemy (po co obarczać się kolejnymi problememi skoro ma się jeszcze tyle swoich, a zwłaszcza za takie pieniądze). A pedagodzy szkolni? W jaki sposób docierają do uczniów? pojawiają sie dopiero gdy problem narasta do poważnej rangi!!! a przecież wiadomo, że problem łatwiej rozwiązać gdy jest niewielki. Szkołę skończyłam niedawno i nie pamiętam abym kiedykolwiek rozmawiała z pedagogiem. jeśli chodzi o wagary to czym są spowodowane i dlaczego uczeń coraz częściej na nie chodzi? Uczeń nie przychodzi na zajęcia bo chce spotkać sie poza szkołą z kolegami albo nie przygotował się na zajęcia. I zaczyna się błędne koło. Bo przepadaja mu zajęcia i robią się zaległości więc najprostszym wyjściem jest co? kolejne wagary. Pytam ilu wychowawców sprawdza frekfercję po tygodniu czy dwóch i próbuje wyjaśnić indywidualnie co się stało, że uczeń opuszcza przykladowo chemię a na kolejnych zajęciach juz jest!!! Nie ma rozmów z osobami które maja problemy bo łatwiej na godz wych uzupełnić dziennik, wypić kawę a nie rozmawiać o tym co trapi uczniów. Nie chcę teraz bronić uczniów ale duża część winy leży po stronie nauczycieli.
odpowiedz
Zgłoś wpis
fan - niezalogowany
2008-09-07 10:02:07
Patologie ? Trzeba zacząć od najprostszej rzeczy> Gdy nasze dzieci chodziły do szkoły na wieczorkach, zabawach włączano dziką bełkotliwa muzykę na 150 decybeli. Mnie się nie udało jak ucywilizować tych imprez
odpowiedz
Zgłoś wpis
uczeń - niezalogowany
2008-09-05 17:30:39
a czasem i niektórzy uczniowie
odpowiedz
Zgłoś wpis
lucek - niezalogowany
2008-09-05 15:34:28
hihihi :) a coraz więcej ich jest :) oj niedobrze
odpowiedz
Zgłoś wpis
b - niezalogowany
2008-09-05 13:16:00
Największą patologią w szkołach sa dyrektorki
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nauczyciele doskonale zdają sobie sprawę z problemów uczniów.Prawda jest natomiast taka,że bez zgody dyrektora nauczyciel ma zwiazane ręce by jakoś przeciwstawiać sie tym patologiom.A dyrektorzy wolą przymykac oczy i udawać ,że wszystko jest w ich cudownych szkołach ok i wytykać nauczycielom,że: cytuję jedną z dyrektorek: "to pani skończyła studia dzienne, to pani powinna rozwiązywać problemy, nie ja". Po co zajmować się prawdziwymi problemami skoro można odciągnąć od nich uwagę przygotowywaniem idiotycznych wielogodzinnych apeli na których nauczycielki w ciąży mdleją z przemęczenia i nerwów.
Faktycznie, problemy w szkole narastają, i osłabia się kontakt nauczyciel-uczeń. ale zastanówmy się czym jest to spowodowane. Nie uważam aby dyrektorki wpływały na te relacje. moim zdaniem problem zaczyna się od liczności klas (nauczyciel nawet gdyby chciał to nie jest w stanie zauważyć wszystkich problemów i pomóc w ich rozwiązaniu), druga sprawa to czy nauczyciele chcą zauważać problemy (po co obarczać się kolejnymi problememi skoro ma się jeszcze tyle swoich, a zwłaszcza za takie pieniądze). A pedagodzy szkolni? W jaki sposób docierają do uczniów? pojawiają sie dopiero gdy problem narasta do poważnej rangi!!! a przecież wiadomo, że problem łatwiej rozwiązać gdy jest niewielki. Szkołę skończyłam niedawno i nie pamiętam abym kiedykolwiek rozmawiała z pedagogiem. jeśli chodzi o wagary to czym są spowodowane i dlaczego uczeń coraz częściej na nie chodzi? Uczeń nie przychodzi na zajęcia bo chce spotkać sie poza szkołą z kolegami albo nie przygotował się na zajęcia. I zaczyna się błędne koło. Bo przepadaja mu zajęcia i robią się zaległości więc najprostszym wyjściem jest co? kolejne wagary. Pytam ilu wychowawców sprawdza frekfercję po tygodniu czy dwóch i próbuje wyjaśnić indywidualnie co się stało, że uczeń opuszcza przykladowo chemię a na kolejnych zajęciach juz jest!!! Nie ma rozmów z osobami które maja problemy bo łatwiej na godz wych uzupełnić dziennik, wypić kawę a nie rozmawiać o tym co trapi uczniów. Nie chcę teraz bronić uczniów ale duża część winy leży po stronie nauczycieli.
Patologie ? Trzeba zacząć od najprostszej rzeczy> Gdy nasze dzieci chodziły do szkoły na wieczorkach, zabawach włączano dziką bełkotliwa muzykę na 150 decybeli. Mnie się nie udało jak ucywilizować tych imprez
a czasem i niektórzy uczniowie
hihihi :) a coraz więcej ich jest :) oj niedobrze
Największą patologią w szkołach sa dyrektorki