Reklama

Krzyż na plecach zawsze ciąży

07/06/2011 13:31

Staruszek z moherowym beretem na głowie. W jednym ręku trzyma pochodnię, a w drugim krzyż. Dnie i noce spędza pod Pałacem Prezydenckim, krzycząc na zmianę: „gdzie jest krzyż!” i „hańba!”. Jest przeciwnikiem wszystkiego co „nowe, dobre i liberalne”. Tak wygląda katolik w dzisiejszych mediach.

Kwiecień 2005 roku. Zwaśnieni kibice Wisły i Cracovii podają sobie ręce. Ludzie, którzy od lat nie pojawiali się w kościołach, nagle znajdują czas na chwilę modlitwy. Młodzi, dla których bierzmowanie było „uroczystym pożegnaniem z Kościołem” przystępują do ruchów i stowarzyszeń religijnych. „To moralne i religijne odnowienie naszego narodu” – mówili eksperci we wszystkich stacjach telewizyjnych. Dziś, w sześć lat od śmierci Jana Pawła II, możemy stwierdzić jedno – mylili się. Katolicyzm nadal jest „obciachem”. Nawet większym niż dawniej. To ateizm jest trendy. Krzyż, i to wcale nie ten spod Pałacu Prezydenckiego, ciąży Polakom bardziej niż kiedykolwiek.

Jestem katolikiem – to nic nadzwyczajnego
Obecnie chrześcijanin musi udowodnić innym, że naprawdę nie jest wielbłądem – mówi publicysta i dyrektor programowy Religia.TV, Szymon Hołownia. Bycie katolikiem nie jest normalne. Dowody? Kiedy któryś z celebrytów zostanie „przyłapany” w kościele, mamy w mediach informację o statusie niemal epokowego odkrycia. I dalej… Każdy wywiad z liderem 2Tm 2,3 - Robertem „Litzą” Friedrichem, zaczyna się od pytania w stylu: jak to możliwe, że muzyk metalowy śpiewa psalmy, a nie czci rogatego? Znużony muzyk, niejednokrotnie odpowiada, że dla niego, jego wiara nie jest niczym dziwnym – czym wywołuje konsterncję.

Stwierdzenie, że Polska jest dziś „chrześcijańskim narodem” jest tak samo prawdziwe, jak to, że „Kopernik była kobietą”. Katolicyzm, mimo tego, że jest deklarowany przez ponad 90% (sic!) naszych rodaków, w społeczeństwie staje się trudną do wytłumaczenia anomalią. Kojarzony jest z zaściankowością, niewiedzą, czy wręcz intelektualnym zacofaniem. Dziś światły człowiek, nie może „iść na łatwiznę” i wierzyć w Boga. Trendy jest „pójście o krok dalej” – bycie ateistą.

W Hiszpanii robią to po swojemu…
Laicyzacja i ateizacja społeczeństwa nie jest nowym zjawiskiem w Europie. W będącej niegdyś bastionem katolicyzmu Hiszpanii, istnieje od lat ogromny problem z powołaniami. Tamtejsi biskupi często mieszkają w zwykłych domach i sami prowadzą całą dokumentację diecezji. Wszystkich księży starają się wysyłać na parafie, a i tak mają blisko 30 tys. kościołów bez kapłanów. Większość parafii otrzymuje w przydziale dwóch księży – dwóch proboszczów. Zarówno jeden, jak i drugi ma pod swoją opieką nawet 15-30 placówek. Niedzielne Msze Święte w każdej z nich, odprawiane są tam raz-dwa razy w miesiącu, głównie z powodu problemów logistycznych. Poza tym, liczba Mszy Świętych jaką może odprawić kapłan jest ograniczona przez prawo kościelne. Ordynariusz miejsca (biskup) „dla słusznej przyczyny” można zezwolić na binację (odprawienie dwóch Mszy), a także na trynację (trzech) w niedzielę i święta nakazane.  
To jednak nie koniec przykładów zmian w mentalności Hiszpanów. Od kilku lat, mimo sprzeciwu tamtejszego Kościoła, można w kraju torreadorów zawierać małżeństwa homoseksualne. Podobne problemy dotyczą też Francji, Niemiec, czy Wielkiej Brytanii. Dziś już nikogo nie dziwi fakt, że polscy misjonarze wyjeżdżają do Peru, Sudanu, Zambii, czy… Irlandii.

Tolerancja
Postępująca globalizacja uczyła tolerancji. Jej „najwyższy poziom” – nietolerowania samych siebie, osiągnęła jednak tylko kultura zachodnia. Odcięcie od korzeni swojej cywilizacji jest coraz bardziej zauważalne. Już od kilku lat oficjalnie mówi się, że największym na świecie ośrodkiem radykalnej myśli muzułmańskiej jest Londyn. W muzułmańskich dzielnicach tego miasta nie interweniuje policja. Bieda i brak perspektyw zmuszają mieszkających tam ludzi do aktów desperacji. Strzały z broni palnej nie są niczym dziwnym. Francuski naukowiec, Levy-Strauss – prekursor tzw. dialogu międzykulturowego, w swojej biografii pisze: „W momencie, kiedy nasza kultura atakowała inne kultury, stałem się ich świadkiem i obrońcą. Teraz mam wrażenie, że kierunek się odwrócił i że to nasza kultura jest w defensywie wobec zewnętrznych gróźb. (…) Dlatego w jednej chwili, poczułem się obrońcą mojej kultury.”

W Polsce geneza kryzysu wiary jest nieco odmienna. Kiedy przez lata komunizmu starano się usunąć katolicyzm z naszej mentalności walczyliśmy o niego ze wszystkich sił. Po roku ’89 nastąpiło u nas swoiste zachłyśnięcie się jest kulturą państw zachodniej demokracji. Wszystko co „amerykańskie” stało się dobre. Sami dokonaliśmy rewolucji w naszych głowach.

Kościół w TV
Katolicyzm jest nieatrakcyjny dla mediów. Jednak trzy razy do roku, po prostu trzeba o nim wspomnieć. Dlaczego? Przecież tematu o jajkach, zniczach i choince nie może zabraknąć na antenie. Wszędzie jednak zdarzają się wyjątki. Np.: pedofilskie skandale, czy też afery finansowe z sutanną w tle doskonale nadają się na „jedynkę”. W końcu - „nic nie ożywia tak gazety, jak trup, czy sex na pierwszej stronie”… Oczywiście problem księży-pedofilii istnieje i nikt w Kościele nie ma co do tego wątpliwości. Jednak stwierdzenia, że każdy kapłan gwałci ministrantów są nikczemnymi próbami manipulacji. Przecież podobne sytuacje, będące niewątpliwą tragedią dla ofiar i ich rodzin, zdarzają się też w szkole. Tyle, że nikt nie odważy się powiedzieć: każdy nauczyciel molestuje swoich podopiecznych.

A o czym w mediach mówić nie warto? Niewygodnym tematem są ataki na chrześcijan na świecie. Kiedy w zeszłym roku mordowano kilkudziesięciu wyznawców Chrystusa w Nigerii wspomniała o tym tylko jedna ogólnopolska gazeta! Kto z nas wie, że w samym XX wieku zginęło za wiarę 45,5 mln osób? A czy ktoś słyszał, że średnio co roku ginie 278 tys. męczenników i liczba ta wzrasta? Kościół nie jest wygodny dla mediów – bo jako jedna z niewielu instytucji ma na uwadze godność człowieka, dla której nie ma miejsca w zezwierzęconym spojrzeniu na świat dzisiejszych mass mediów.

Z krzyżem na szyi i głową w piasku
Jednak to my – chrześcijanie - do tego dopuściliśmy. Wstydzimy się swoich symboli religijnych i boimy się głośno przyznać do wiary. Kiedy ateiści mówią o swoich poglądach, nie jest to dla nikogo dziwne. Kiedy katolik mówi o swojej wierze, staje się nagle „moherowy”. Kiedy niewierzący zamieszczają ośmieszające religię obrazki satyryczne na portalach społecznościowych - zachowujemy milczenie. Jednak gdy ktoś z nas – wierzących, wyjdzie na ulicę w koszulce na której widnieje jeden z symboli naszej wiary, sami wydajemy wyrok – obnosi się, robi to na pokaz, idiotyczna manifestacja. A może ten człowiek po prostu nie boi się przyznać do swojej wiary? Przecież nie chodzi od domu do domu, i nie nawraca ogniem i mieczem.

Nadzieja…
Kondycja polskiego Kościoła nie jest jednak tak tragiczna jak mogłoby się wydawać. Owszem istnieje pewien podział. Z jednej strony ludzie z tzw. pokolenia JPII, z drugiej zaś słuchacze Radia Maryja i „obrońcy krzyża”. Jednak czy nam się to podoba czy nie, wszyscy wierzymy w tego samego Boga i tworzymy tę samą wspólnotę.  W ostatnich latach rozkwit przeżywają ruchy ewangelizacyjne i charyzmatyczne zarówno dla dorosłych, jak i młodzieży. Rozwijają się akademickie stowarzyszenia młodzieży, wspólnoty neokatechumenalne, czy oazy. To zainteresowanie buduje wizję nowego oblicza Kościoła. Może świątynie nie będą pękać w szwach, ale wierni będą bardziej świadomi.

Jak w tej nowej sytuacji odnajdzie się duchowieństwo? Kapłan nie może czekać na wiernych w kościele jak dawniej. Musi wyjść im naprzeciw. Coraz popularniejsze nabożeństwa i Msze oazowe, czy rekolekcje wyjazdowe pokazują, że chętnych do pogłębienia swojej wiary przybywa.
Jedno jest pewne – Kościół nie upadnie. Co prawda w naszym kraju nie istnieje 2000 lat, ale stawiano przed nim już większe wyzwania. Przemiany kulturowe jakie oglądamy – zarówno wśród świeckich, jak i duchowieństwa, muszą doprowadzić do pewnych zmian. Może katolicyzm nie będzie już religią tak masową jak teraz? Pewne jest to, że Ci, którzy chcą mówić o Bogu głośno nigdy nie mieli i nie będą mieli lekko. Dziś muszą pokazać, że ich wiara nie jest „moherowa”, płytka, staroświecka. Może dzięki temu ich wiara będzie bardziej świadoma i silniejsza?

/artykuł nadesłany do redakcji ePrzasnysz.pl/

Aplikacja eprzasnysz.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    xyz - niezalogowany 2011-06-08 18:16:22

    Dokladnie. Co do ksiezy... Jedni sa z powolania inni niestety nie. Chyba trafiales na tych drugich. To tak jakbym powiedzial ze wszyscy ludzie sa zli. Jak dla mnie artykul bardzo dobry i daje tez niektorym zapewne do myslenia.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    x - niezalogowany 2011-06-08 12:54:16

    lok - czytaj ze zrozumieniem :D na początku jest napisane, że ten Kościół to nie jest taki jak za czasów naszych dziadków, czy rodziców, że ludzi w świątyniach mniej. A na koniec jest napisane o tym, że jest inaczej i możliwe, że to wcale nie będzie gorzej ;) PS to nie praca naukowa, żeby podawał Ci namiary skąd są liczby, a one i odwołania do sytuacji międzynarodowej są konkretami. PS1 a czy gdzieś ten gość napisał, że ateiści są źli? napisał, że źle mówi się o katolikach z ich własnej woli. tyle

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    pp - niezalogowany 2011-06-07 22:26:26

    świetny artykuł powinieneś zostać księdzem i głosić taką prawdę większemu gronu potrafisz trafić do ludzi tak trzymaj.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    fan - niezalogowany 2011-06-07 19:35:08

    jako praktykujący katolik jestem za liberalizmem gospodarczym, za wolnością osobistą. Jestem za osobistym rygoryzmem obyczajowym.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    lok - niezalogowany 2011-06-07 19:09:28

    Stek bzdur, najpierw autor pisze jak to z tym kościołem źle, wręcz tragicznie a na koniec podsumowuje, ze jednak nie jest tak źle :) Poza tym zero konkretów, tylko parę liczb też nie wiadomo skąd. Osobiście znam wielu niewierzących, żaden z nich nie biega po cmentarzu i nie przewraca krzyży ani nie stoi pod kosciołem i nie szczuje psami, obyś mial autorze w sobie tyle tolerancji co ci rzekomo "trendy" ateiści, to wszystko będzie dobrze...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    ff - niezalogowany 2011-06-07 16:18:27

    tu nie chodzi o wiarę, lecz o księży...i ich podejście do wiernych jak do podatników.. bo to jest tak: ty sobie klep biedę , nieś swój krzyż, a ja sobie jako twój kapłan jak pączek w maśle żył będę dzięki tobie .. a potem jak umrzesz to się za ciebie pomodlę.. oczywiście jeśli twoja rodzina zapłaci mi za modlitwę.. nie chcę też uogólniać, bo jest wielu księży z powołania.. ale powiedzmy sobie szczerze.. to tylko kropla w morzu

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    orlik - niezalogowany 2011-06-07 16:02:23

    taaa...pamiętam akcje z krzyżem pod Pałacem. Abp Michalik powiedział wówczas- " Krzyż nie jest sprawą Kościoła a Kościół nie jest stroną w tej sprawie". Pytanie brzmi- skoro nie obchodzi im krzyż to czemu interesuje ich sprawa np. in-vitro? Bp Pieronek zauważył, iz to nie leczy niepłodności i że widocznie "Bóg tak chciał", więc czemu on nosi okulary? To też mu wzroku nie poprawi...Kościół jest zakłamany...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ePrzasnysz.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do