Rekonstrukcja walk pod Mławą

Imponujące widowisko odbywało się po raz pierwszy, ale zapewne nie ostatni. Bo burmistrz Mławy nie ukrywa, że miasto aspiruje do roli gospodarza centralnych obchodów przyszłorocznej, 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. - Wierzę, że ten cel jest do osiągnięcia. Prowadziłem wiele rozmów, mam zapewnienia z Ministerstwa Obrony Narodowej o poparciu naszych starań - mówi Sławomir Kowalewski.

Na polach pod Uniszkami Zawadzkimi przy krajowej drodze nr 7, pojawiły się w sobotę tłumy widzów z całej niemal Polski. Najpierw był piknik militarny, a gdy w pewnym momencie z głośników popłynęła muzyka z serialu "Polskie drogi", wrogie armie ruszyły do krwawego boju (w rzeczywistości atak nastąpił 1 września 1939 r. wcześnie rano). Najpierw polskich pograniczników zaatakowali niemieccy żołnierze, z odsieczą przybył błyskawicznie oddział konny, sytuacja jakby się uspokoiła Za chwilę wszystko jest już jasne. Armia III Rzeszy wkroczyła na teren Polski, radio nadało pamiętny dramatyczny komunikat o rozpoczęciu wojny. Tuż za granicą Prus Wschodnich, pod Mławą, Niemcy napotkali zacięty opór. Nie udały się kolejne szturmy, w tym również z użyciem czołgów i dział pancernych. Obrońcy dzielnie trwali w okopach aż do 4 września. Wtedy, po załamaniu się polskiej obrony na skrzydłach, dowództwo nakazało odwrót w kierunku Modlina.

Mławski urząd miasta, wójt gm. Wieczfnia Kościelna (gospodarz terenu, na którym odbyło się widowisko), "rekonstruktorzy" z fundacji Polonia Militaris i współpracujące z nimi jednostki wojskowe i policyjne, sprawiły, że ta podróż w czasie była niesamowita. I choć rekonstrukcja trwała zaledwie godzinę, dość jednak, by serce ścisnęło się z podziwu dla polskich żołnierzy.