Reklama

Nasz News: Lecą piłki za siatkę

18/10/2018 12:25

Stadion w Przasnyszu tętni życiem. Pędzą tu wszyscy, którzy są spragnieni sportowych emocji i dbają o swoją formę. Przychodzą też dzieciaki, bo wszystkie osiedla są obstawione tabliczkami z napisem „zakaz gry w piłkę”. Boisko jest otwarte dla wszystkich, są grupy zorganizowane i nieformalne, jedni trenują systematycznie, inni od czasu do czasu. Sportowy duch nie wszystkich jednak cieszy, sąsiedzi stadionu skarżą się na piłki przelatujące przez ogrodzenie i latarnie, które rozświetlają im wieczory.

- Staramy się, by nasze sąsiedzkie relacje układały się jak najlepiej – mówi Krzysztof Szczepański, dyrektor OSiR w Przasnyszu. I wylicza, że w ciągu pół roku przez ogrodzenie stadionu przeleciało 15 piłek. Nie jest to dużo, ale dyrektor i tak cały czas zastanawia się, jak sprawić, by problem przestał istnieć. Okazuje się, że nie jest to proste, głównie z uwagi na podmokły grunt i wiatry – które lubią pohulać w stadionowej niecce.

Obecne ogrodzenie mierzy sześć metrów. Pojawiło się ono wraz z modernizacją stadionu. Przed modernizacją sąsiedzi mieli czas na zgłaszanie ewentualnych uwag do projektu. Uwag nie było.
Ale problem się pojawił – wraz z montażem piłko-chwytu, który miał zostać podniesiony do ośmiu metrów. By był on stabilny, miał zostać osadzony w wykopie o głębokości 1,2 metra. Wykonawca wykopał metr, i – mimo że lato akurat było bardzo suche, napotkał na wodę.

- Proszę sobie przypomnieć, teren dzisiejszego stadionu to dawne bagna. Dodatkowo teren przy furtce jest zaniżony około metra w stosunku do sąsiadów, i w maju tam się jeszcze chodzi w gumkach. Drenaż zbiera, ale wlewają się na nasz zaniżony teren wody z ulicy – tłumaczy dyrektor OSiR-u.

Tak jak w przypadku piłko-chwytu, dla stabilności ogrodzenia ważne jest jego osadzenie w gruncie. A to może być trudne.
- Dospawać do tego co jest też nie bardzo możemy, bo tu często hulają wiatry – rozmyśla pan Krzysztof. I tłumaczy, że przy tylu grających prawdopodobieństwo, że piłka wypadnie za ogrodzenie jest bardzo duże. A podniesienie ogrodzenia o dwa metry zredukuje  problem może do połowy. Czy więc warto?  

Kłopot z wypadającymi za ogrodzenie piłkami nie zdarza się tylko w Przasnyszu. Jest to typowa uciążliwość takich obiektów, zwłaszcza gdy trenują seniorzy. Sześć metrów to i tak wysokie ogrodzenie, przy innych stadionach bywają ogrodzenia znacznie niższe, nawet trzymetrowe.

- Wciąż szukamy rozwiązań. Najprostsze zwiększenie ogrodzenia do ośmiu metrów to jakieś 20 tys. zł plus projekt, uzgodnienia... Ale i tak  nie jestem pewny,  że zasadniczo poprawi to sytuację. Mamy 12 trenujących drużyn, to dużo,  a tym samym prawdopodobieństwo, że piłka wypadnie za ogrodzenie jest duże. Pozwalamy grać tu wszystkim chętnym, choćby z tego powodu, że niemal przed każdym blokiem jest tabliczka zakazująca gry w piłkę. Dzieciom nie pozwala się grać na osiedlach, więc oni przychodzą do nas. A my nie jesteśmy w stanie upilnować każdej piłki – mówi Krzysztof Szczepański.

Kolejna sprawa na którą skarżą się sąsiedzi stadionu, to światła. Dyrektor OSiR tłumaczy:
-  Wszędzie przy tego typu obiektach jest rozświetlenie. Możemy wprawdzie przekierować strumień światła bardziej w dół, ale wówczas nie będzie ono zdawało rezultatu. Wiemy, bo tak już próbowaliśmy zrobić. Wówczas będzie ciemno na boisku i gra w piłkę będzie niemożliwa. Niemniej będziemy regulować, bo lekko zostało przesunięte przez porywy wiatru. A masztu najbliższego sąsiadów w ogóle nie używamy, by nie świecić w okna. Zawsze też kończymy zajęcia do godz. 22.00 i potem jest już ciemno. Nie zamkniemy stadionu, bo to nasze wspólne dobro i w zasadzie jedyne miejsce.

Aplikacja eprzasnysz.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    SAD - niezalogowany 2018-10-19 09:10:48

    Ci sąsiedzi to tylko jeden, który nie cierpi dzieci. Jak piłka przeleci najmłodszym to jej nie oddaje tylko każe przychodzić dyrektorowi lub komuś z zarządu po nią. Mój syn gra w klubie MKS i widzę to często, pół biedy jak piłka leci chłopakom z klubu bo biorą drugą ale szkoda mi dzieciaków co przychodzą ze swoją piłką pograć i jak przeleci to ten "dziwak" też jej nie odda. Kiedyś nie było tak wysokich płotów i coś można było grać i wszystkim pasowało.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ePrzasnysz.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do