Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej zdecydowało się uczcić działalność 85-letniej Haliny Skalskiej – założycielki PCK, wieloletniej kierowniczki przasnyskiego kina i pracowniczki społecznej. Jego członkowie zlecili Piotrowi Grabowskiemu, rzeźbiarzowi i organiście w klasztorze farnym, wykonanie statuetki Melpomeny. Właśnie ją otrzymała pani Halina podczas uroczystości, która odbyła się pod dachem Miejskiego Domu Kultury 24 października.
Dlaczego właśnie Melpomena (lub, jak kto woli, "Melpomene")? Otóż jest to bogini greckiej tragedii, pośrednio teatru i kina. A życie zawodowe Haliny Skalskiej kojarzone jest – przede wszystkim – z kinem "Światowid", działającym w Przasnyszu od lat. Niedzielna uroczystość przyciągnęła mnóstwo mieszkańców, w tym przedstawicieli władz, działaczy społecznych i dziennikarzy. Waldemar Krzyżewski, prezes TPZP i Krzysztof Gadomski, dyrektor MDK zaprosili panią Halinę na scenę. Tam, przy stole, dołączył do niej Mariusz Bondarczuk, który opowiedział zebranym o dziejach kina w Przasnyszu. Potem głos zabrała sama Halina Skalska, która przez wiele lat wspierała TPZP. W zdumienie wprawia znakomita pamięć 85-latki – dotyczy ona nawet najdrobniejszych szczegółów sprzed niemal pół wieku! Była kierowniczka kina i założycielka PCK w Przasnyszu z łatwością przytaczała anegdoty i opisy zdarzeń sprzed lat. Wyjaśniła między innymi, jak w "Światowidzie" doszło do zamontowania ogrzewania (przedsiębiorcy zrobili to w podzięce za jej działalność społeczną i pomoc). - Pani Halina jest żywą historią Przasnysza. Nawet, gdy w 1983 roku odeszła z przasnyskiego kina, nie zaprzestała działalności społecznej. To w sumie ponad 60 lat pracy dla naszego miasta! – ogłosił Waldemar Krzyżewski. Gratulacjom, podziękowaniom i życzeniom nie było końca. Do Haliny Skalskiej ustawiła się długa kolejka z kwiatami i życzliwymi słowami na ustach.
"To tylko film", czyli opowieść Mariusza Bondarczuka Na oddzielną uwagę zasługuje niedzielna opowieść Mariusza Bondarczuka. O dziejach kina w Przasnyszu opowiedział on ze swadą i humorem, co bardzo spodobało się publiczności. - Sięgają one jeszcze lat dwudziestych ubiegłego wieku, choć te najstarsze wieści opierają się na tradycji ustnej. Wówczas to ks. Eugeniusz Okoń przyjechał do Jednorożca, a ze sobą przywiózł pierwszy w powiecie projektor filmowy. W 1924 roku wyświetlał on na nim filmy głównie o tematyce humorystycznej – mówił Bondarczuk.
A kiedy filmy zawitały do samego Przasnysza? Jak tłumaczył dziennikarz, w 1925 roku kinematograf znajdował się w drewnianej budowli przy dzisiejszej Piłsudskiego. Należała ona do Franciszka Myślińskiego (dziadka znanego przasnyskiego fotografika) i liczyła 70 metrów długości. - Wyświetlano w niej filmy, ale nie tylko. Sala robiła również za miejsce walk bokserskich – mówił Bondarczuk.
Jak opowiadał, wkrótce władze zadecydowały o budowie okazałego teatru przy dzisiejszej Dąbrowskiego. Ten szybko zdominowany jednak został przez odbywające się w nim seanse filmowe. Powodzenie było ogromne. Pierwszym dźwiękowym filmem (przez długi czas królowało kino nieme) był "Rok 1914". - Już wtedy bardzo dbano o morale młodzieży i kategoryzowano filmy. Informacje o konkretnych tytułach podawano nawet w ówczesnym gimnazjum. Tak jak dzisiaj, młodzi na owe filmy próbowali się do kina zakradać. Na przykład na film z "Bardotką", w którym występowała nago – po tych słowach Mariusz Bondarczuk zafrasował się – Sam chciałem na niego pójść, ale nie miałem jeszcze osiemnastu lat – przyznał. - Panie Mariuszu, tylko nogi było widać w tym filmie – krzyknął ktoś z widowni. - Nie nie, cała była goła, pamiętam – stawiał na swoim Bondarczuk – Być może widział pan ocenzurowaną wersję? Na sali zapanowało rozbawienie. - Ten pan po prostu poszedł z żoną... - rzuciła kolejna osoba.
Tymczasem dziennikarz kontynuował swoją opowieść. - Podczas wojny kino zajęli Niemcy. Odbywały się tam zebrania NSDAP. Ktoś odłączył im elektryczność, za co go zastrzelili. Z naszym kinem wiążą się więc także tragiczne wydarzenia. Sam przybytek przetrwał okupację, a lata 1950 – 1980 należały do najbardziej tłustych w jego historii. Wtedy właśnie jego kierowniczką została Halina Skalska. Kino pękało w szwach, a przed wejściem ustawiały się długie kolejki. Często bywało, że brakowało miejsc – opowiadał Bondarczuk. W międzyczasie budynek wyremontowano, co odebrało mu nieco uroku. Zniknęła między innymi przedwojenna fasada. Regionalista przytoczył kolejną anegdotę. - Odbiór filmów był wówczas zupełnie inny, niż dzisiaj. Ludzie, nie przyzwyczajeni, reagowali bardzo różnie. Podczas wyświetlania "Harakiri", który był jednym z pierwszych "mocnych" obrazów w "Światowidzie", zdarzały się zasłabnięcia. Pani Halina wychodziła wówczas na środek i uspokajała widzów, powtarzając "to tylko film, to tylko film" – relacjonował Bondarczuk. Według jego pamięci, była żywą reklamą kina. Zachęcała do odwiedzin i tak już bardzo chętnych ludzi. Odeszła z funkcji kierownika w 1983 roku. Wkrótce miała rozpocząć się epoka wideo i telewizji, a na seansach zaczęło pojawiać się coraz mniej mieszkańców. W 1996 roku kino zamieniono na bazar. Potem nastąpiła próba, jak określił Mariusz Bondarczuk, "odbicia się od dna", a kino reaktywowano. Niestety, nie na długo.
Teraz budynek jest remontowany – nie wiadomo, co w nim będzie. Wcześniej próbowano urządzić w nim dyskotekę, ale ugięto się pod sprzeciwem okolicznych mieszkańców. Obecnie ulica mówi o perfumerii. A kino? W 2007 roku "Światowida" przeniesiono do Miejskiego Domu Kultury, gdzie znajduje się po dziś dzień. Na seanse przychodzi niewielu mieszkańców – wyjątkiem są absolutne hity filmowe. (GA)
Aplikacja eprzasnysz.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
takie były czasy.Nikt nie mógł przewidzieć co będzie dalej.Najważniejsze że nikomu nie zaszkodziła a wręcz przeciwnie, wielu osobom pomogła.Do PZPR należeli nie tylko ci co chcieli ale również ci których zmuszono lub sytuacja życiwa ich zmusiła.Np. pomoc przy uzyskaniu mieszkania, stanowiska itp.
odpowiedz
Zgłoś wpis
- niezalogowany
2010-11-01 17:02:17
Mieszczuchu- masz rację i jeszcze pewne"walory",których nie będę opisywał szanując tylko i wyłącznie wiek tej pani.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Królik - niezalogowany
2010-11-01 09:37:47
To moja ciocia!!!:)
odpowiedz
Zgłoś wpis
mieszczuch - niezalogowany
2010-10-31 18:35:34
Należałoby jeszcze opisać pełne serca i entuzjazmu zaangażowanie w pracach Komitetu Powiatowego PZPR.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
takie były czasy.Nikt nie mógł przewidzieć co będzie dalej.Najważniejsze że nikomu nie zaszkodziła a wręcz przeciwnie, wielu osobom pomogła.Do PZPR należeli nie tylko ci co chcieli ale również ci których zmuszono lub sytuacja życiwa ich zmusiła.Np. pomoc przy uzyskaniu mieszkania, stanowiska itp.
Mieszczuchu- masz rację i jeszcze pewne"walory",których nie będę opisywał szanując tylko i wyłącznie wiek tej pani.
To moja ciocia!!!:)
Należałoby jeszcze opisać pełne serca i entuzjazmu zaangażowanie w pracach Komitetu Powiatowego PZPR.