Powstanie Warszawskie było największym niepodległościowym zrywem Armii Krajowej i największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez hitlerowców Europie. Rozpoczęte 1 sierpnia 1944 r., na rozkaz Komendanta Głównego AK gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, miało w założeniach trwać kilka dni; zakończyło się kapitulacją po 63 dniach walk. Poległo lub zostało zamordowanych przez Niemców 18 tys. powstańców i ok. 180 tys. cywilów.
Po kapitulacji żołnierze Armii Krajowej zostali wywiezieni do obozów jenieckich, a ludność cywilna wypędzona z miasta. Część warszawiaków została wywieziona do Niemiec na roboty, inni do obozów koncentracyjnych. Niemcy, łamiąc postanowienia aktu kapitulacyjnego, rozpoczęli systematyczne niszczenie Warszawy - burzono większość zabytków, pomników, szkół, kościołów i bibliotek. Spaleniu uległy archiwa i dzieła sztuki.
Punktualnie o godzinie 17.00 w Warszawie zaczęły wyć syreny alarmowe - to rocznica godziny "W". Dokładnie 67 lat temu rozpoczęło się Powstanie Warszawskie. Syreny zostały uruchomione nie tylko w stolicy, ale także w 44 miastach powiatowych Mazowsza, oraz w wielu innych miastach w całym kraju.
Godzina "W" w Warszawie - przelot samolotów i race w centrum miasta
Minutą ciszy pośród rozbrzmiewających syren alarmowych, Warszawiacy uczcili poległych powstańców. Rytm miasta na chwilę ustał, a ludzie stanęli w bezruchu. Mieszkańcy wyszli z domów, sklepów, z pracy i stanęli "na baczność", także kierowcy zatrzymali pojazdy i włączyli klaksony, by spotęgować dźwięk syren. Zatrzymały się także autobusy komunikacji miejskiej.
Tuż przed Godziną "W" transportowiec C-130 Herkules przeleciał na stolicą, rozrzucając ulotki. Chwilę potem w szyku przeleciało pięć samolotów Iskra.
- Przykre jest to, że jest nas coraz mniej - żalił się jeden z kombatantów biorących udział w Powstaniu Warszawskim Witold Gębicz. - W czasie powstania otrzymałem pseudonim sagan ponieważ woziłem obiady na barykady do naszych plutonów - wspomina pan Witold. - Nawet miałem karabin, jednak wymieniłem go na pistolet. Chyba nikt z młodych nie zdaje sprawy, że karabin waży ponad 5 kilo. Dla czternastolatka, którym wtedy byłem, był to wielki ciężar - dodaje Pan Witold.. – czytamy na stronie Gazety Wyborczej.
Historia Polski w "pigułce": http://www.youtube.com/watch?hl=en&v=Cd0ZuPpRvXk&gl=US
Aplikacja eprzasnysz.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
szkoda tylko Warszawy i kwiatu polskiej młodzieży.... hehe gazty wybiórczej nigdy bym nie zacytował
odpowiedz
Zgłoś wpis
Rober - niezalogowany
2011-08-02 20:33:14
Pod tym adresem znajdziecie prawdziwe opinie o powstaniu http://wyborcza.pl/56,75248,10046201,Spor_o_Powstanie_Warszawskie__Boje_sie_wymowic_slowo.html
odpowiedz
Zgłoś wpis
fan - niezalogowany
2011-08-02 20:05:57
Kto z wyższych oficerów AK jest prawdziwym bohaterem powstania? Czy na pewno ci, którym od 1989 roku stawia się pomniki, nadaje nazwy ulic, daje jako przykład do naśladowania dla młodzieży? Bór-Komorowski, Okulicki, Chruściel? Pełczyński? NIE. Żaden z oficerów Komendy Głównej AK nie narażał życia, żaden nie zginął, a zachowanie niektórych z nich (Okulicki) było bulwersujące. Kto w takim razie? Odpowiedzieć jest jednoznaczna – płk Jan Mazurkiewicz „Radosław” (1896-1988). W powstaniu warszawskim dowodził zgrupowaniem (nazwanym od jego pseudonimu Radosław), w skład którego wchodziły oddziały: Broda 53, Zośka, Parasol, Miotła, Pięść i Czata 49. Przeszedł szlak bojowy od Woli, poprzez Stare Miasto, ewakuację kanałami, Czerniaków i ponownie przejście kanałami na Mokotów. Był ciężko ranny 11 sierpnia, ale już po dwóch tygodniach znowu dowodził. Jego oddziały poniosły najcięższe straty (niektóre do 90 proc. stanu), i to one trzymały front przez dwa miesiące. Dlaczego „Radosław” jest obecnie prawie w ogóle nie zauważany. On, członek „Zarzewia”, legionista, żołnierz II Brygady Legionów, Oficer Kedywu KG AK, wreszcie bohater powstania, więzień stalinowski? Przyczyna jest jedna – nie wpisuje się w lansowaną przez obecnych polityków i IPN wizji historii Polski. W 1945 roku wezwał do zaprzestania walki z mową władzą, w wyniku czego ujawniło się 50 tys. akowców, po 1956 był wieloletnim wiceprzewodniczącym ZBoWiD-u, w latach 80, członkiem Prezydium Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu. Tysiące akowców zawdzięczało mu w latach PRL godne życie, uznanie zasług i zadośćuczynienie za doznane krzywdy. Nic więc dziwnego, że do ZBoWiD-u zapisały się dziesiątki tysięcy. Jak się jednak okazuje, dla dzisiejszych dyktatorów „polityki historycznej” to obciążenie. Dlatego „Radosław” skazany został na zapomnienie. Tak jednak się nie stanie – bo wojskowa historia powstania, to nie Okulicki i Pełczyński – to Jan Mazurkiewicz „Radosław”. Cześć Jego Pamięci!
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
szkoda tylko Warszawy i kwiatu polskiej młodzieży.... hehe gazty wybiórczej nigdy bym nie zacytował
Pod tym adresem znajdziecie prawdziwe opinie o powstaniu http://wyborcza.pl/56,75248,10046201,Spor_o_Powstanie_Warszawskie__Boje_sie_wymowic_slowo.html
Kto z wyższych oficerów AK jest prawdziwym bohaterem powstania? Czy na pewno ci, którym od 1989 roku stawia się pomniki, nadaje nazwy ulic, daje jako przykład do naśladowania dla młodzieży? Bór-Komorowski, Okulicki, Chruściel? Pełczyński? NIE. Żaden z oficerów Komendy Głównej AK nie narażał życia, żaden nie zginął, a zachowanie niektórych z nich (Okulicki) było bulwersujące. Kto w takim razie? Odpowiedzieć jest jednoznaczna – płk Jan Mazurkiewicz „Radosław” (1896-1988). W powstaniu warszawskim dowodził zgrupowaniem (nazwanym od jego pseudonimu Radosław), w skład którego wchodziły oddziały: Broda 53, Zośka, Parasol, Miotła, Pięść i Czata 49. Przeszedł szlak bojowy od Woli, poprzez Stare Miasto, ewakuację kanałami, Czerniaków i ponownie przejście kanałami na Mokotów. Był ciężko ranny 11 sierpnia, ale już po dwóch tygodniach znowu dowodził. Jego oddziały poniosły najcięższe straty (niektóre do 90 proc. stanu), i to one trzymały front przez dwa miesiące. Dlaczego „Radosław” jest obecnie prawie w ogóle nie zauważany. On, członek „Zarzewia”, legionista, żołnierz II Brygady Legionów, Oficer Kedywu KG AK, wreszcie bohater powstania, więzień stalinowski? Przyczyna jest jedna – nie wpisuje się w lansowaną przez obecnych polityków i IPN wizji historii Polski. W 1945 roku wezwał do zaprzestania walki z mową władzą, w wyniku czego ujawniło się 50 tys. akowców, po 1956 był wieloletnim wiceprzewodniczącym ZBoWiD-u, w latach 80, członkiem Prezydium Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu. Tysiące akowców zawdzięczało mu w latach PRL godne życie, uznanie zasług i zadośćuczynienie za doznane krzywdy. Nic więc dziwnego, że do ZBoWiD-u zapisały się dziesiątki tysięcy. Jak się jednak okazuje, dla dzisiejszych dyktatorów „polityki historycznej” to obciążenie. Dlatego „Radosław” skazany został na zapomnienie. Tak jednak się nie stanie – bo wojskowa historia powstania, to nie Okulicki i Pełczyński – to Jan Mazurkiewicz „Radosław”. Cześć Jego Pamięci!