
Ten dzień naszej pielgrzymki, jak każdy inny, rozpoczął się wczesną pobudką w Rzeczycy. Zanim ruszyliśmy w drogę, tradycyjnie odśpiewaliśmy godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny, modlitwę, która nastraja serca do wędrówki. Ponieważ na pierwszym etapie czekała nas Msza Święta, ksiądz prałat dr Andrzej Maciejewski, zanim wsiedliśmy na rowery, odczytał fragment Ewangelii, który miał być czytany podczas Eucharystii. Była to przypowieść o bogatym młodzieńcu. Ojciec Andrzej, stojąc przy swoim rowerze, do którego sakwy przytroczony był wizerunek papieża Leona XIV, prosił nas byśmy w ciszy, w drodze, przemyśleli treść usłyszanych słów.
Wówczas przyszła mi do głowy pewna myśl. Dostrzegłem uderzające podobieństwo między bogatym młodzieńcem a papieżem Leonem XIV. Bogaty młodzieniec, choć miał wszelkie predyspozycje, by czynić wielkie rzeczy, ostatecznie nie poszedł za Chrystusem, zniewolony przez swoje bogactwo. Z kolei papież Leon XIV, w młodości zdolny i dobrze zarabiający, porzucił dostatnie życie, by pójść drogą wiary. Mam głębokie przekonanie, że ten papież zapisze się w historii złotymi zgłoskami, a jego encykliki staną się tak ważne jak słynna Rerum Novarum Leona XIII.
Msza Święta odbyła się w Studzianie, w kościele ojców Filipinów. Znajduje się tam cudowny obraz Świętej Rodziny. Wizerunek ten emanuje niezwykłym ciepłem i miłością. Przedstawia Świętą Rodzinę w sposób pełen realizmu, a zarazem subtelnej świętości. Podczas homilii ksiądz prałat przypomniał nam o naszej misji. Prosił, abyśmy umieli przekazywać wiarę nowym pokoleniom. Zaznaczył, jak ważne jest bycie świadkiem wiary. Uświadomił nam również, że Kościół to nie tylko budynek, ale przede wszystkim miejsce, gdzie rozmawiamy z Panem Bogiem. Kto pyta, ten otrzymuje odpowiedź – te słowa mocno zapadły mi w serce.
Po Mszy ruszyliśmy dalej w drogę. Trasa wiodła nas nieopodal miejsca śmierci majora Henryka Dobrzańskiego, "Hubala". W Anielinie, w środku lasu, stoi pomnik upamiętniający tego bohatera, ostatniego żołnierza i pierwszego partyzanta II wojny światowej, który poległ w walce z Niemcami.
W Kraśnicy, w kościele pw. Świętego Wojciecha, gdzie znajduje się wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej, czekała na nas miła niespodzianka. Spotkaliśmy emerytowanego księdza biskupa Piotra Liberę, który postanowił dołączyć do naszej pielgrzymki. Wyruszył z nami na rowerze, dodając nam otuchy swoją obecnością.
Na obiad udaliśmy się do Kamienia. Przed posiłkiem odmówiliśmy Anioł Pański, a modlitwie przewodniczył sam ksiądz biskup. Posiłek przygotowany był w remizie strażackiej przez miejscowe Koło Gospodyń Wiejskich. Pamiętam, że obiad w tym samym miejscu w zeszłym roku był wyjątkowo smaczny. Także i tym razem panie z Koła Gospodyń udowodniły swoją serdeczność i gościnność, a w przygotowane potrawy włożyły całe serce, co było czuć w każdym kęsie.
Na następny postój zatrzymaliśmy się w Zajączkowie, w kościele. Tam, w ciszy i zadumie, odmówiliśmy koronkę do Miłosierdzia Bożego pod przewodnictwem księdza biskupa Piotra Libery. Kapłan przypomniał nam o wielkiej wartości tej modlitwy. Zaznaczył, że odmawiając koronkę przed Najświętszym Sakramentem, możemy uzyskać odpust zupełny – dla siebie lub za kogoś zmarłego. Podkreślił również, aby pamiętać o modlitwie w intencjach Papieża Leona XIV.
Dzień zakończyliśmy w Sulejowie. To tam ksiądz biskup pożegnał się z nami, kończąc swoje wspólne pielgrzymowanie. Jego obecność była dla nas źródłem ogromnej radości. Biskup Piotr Libera okazał się nie tylko człowiekiem wielkiej kultury i głębokiej wiary, ale także postacią niezwykle ciepłą i sympatyczną, z której oczu bije autentyczna dobroć. Cieszymy się, że mogliśmy wędrować u jego boku i czerpać z jego mądrości.
To jest dzień pełen duchowych przeżyć i refleksji. Pielgrzymka to nie tylko pokonywanie kolejnych kilometrów, ale przede wszystkim podróż w głąb siebie, która umacnia naszą wiarę.
- relacjonuje nam J.Włodarczyk
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie