„Dziennik” z 11 lutego podał opinię anonimowego lidera PIS wyrażającego zadowolenie z ukonstytuowania się w klubie tej partii grupy domagającej się zakazu in vitro. Radość wynikała z faktu, iż ta problematyka nie znalazła się w ostatnio ogłoszonym programie, ale działania posłów dopomogą tej partii utrzymać poparcie katolickiej opinii publicznej.
Nie ma powodów, aby uważać, iż inicjatywa tych posłów, którzy zorganizowali parlamentarną konferencję w tej sprawie , wynikała z niskich pobudek. Wprost przeciwnie, sądzę, że działają oni w dobrej wierze, w nadziei, iż mogą wpłynąć na kształt rozwiązań legislacyjnych zgodnie z katolicką doktryną poszanowania życia. Niemniej działają oni w partii hierarchicznej, w której wszelkie działania są, albo nakazane, albo przyzwalane, ze względu na jej aspiracje wyborcze i nadzieje na powrót do władzy, a nie ze względu na istotę dobra wspólnego, którego powinna bronić cała partia. Bowiem miarodajny dla całej partii jest oficjalny program, a nie działania grupy posłów, nawet powodowanych najszlachetniejszymi intencjami.
O prawdziwych intencjach władz PISu świadczą słowa poseł Elżbiety Rafalskiej, która powiedziała, iż klub PISu nie zabrał do tej pory żadnego oficjalnego stanowiska ponieważ „Dziśaj nie ma żadnego dojrzałego, gotowego projektu, więc nie ma i nie może być na tym etapie poglądu klubu, stanowiska oficjalnego, bo żaden dokument, projekt ustawy nie został skierowany do laski marszałkowskiej i na razie debata odbywa się trochę w próżni”. Jak poinformowała poseł Rafalska w klubie będą organizowane spotkania z ekspertami, których celem jest „poszerzenie wiedzy parlamentarzystów o zapłodnieniu in vitro”. Ponadto pani Rafalska zarysowała program tej debaty: ”W Polsce trzeba mówić o tym, jakie są przyczyny niepłodności, jaka jest profilaktyka, jakie są środki na narodowy program leczenia. Po za tym co zrobić z 50 tyś zarodków, które dziś są zamrożone? Jakie powinny być rozwiązania prawne”(Nasz Dziennik 12 II 2009)itp. W debacie można przecież mówić o wszystkim, długo i wyczerpująco, i z debaty może dokładnie nie wynikać nic, tym bardziej, iż w PIS są silne grupy deklarujące jeszcze skrajniejsze podejście do tej kwestii, niż projekt Gowina. Ich stanowisko reprezentuje Joanna Kluzik-Rostkowska, której poglądy, zarówno w kwestii poprawek konstytucyjnych o ochronie życia, jak i w sprawie pozorowania polityki rodzinej okazały się w przeszłości dla PISu wiążące. A znaczenie pani Kluzik-Roztkowskiej w tej partii, ostatnio, w sposób zdecydowany wzrosło. Dziś to ona, a nie żaden z posłów organizatorów konferencji stał się medialną twarzą tej partii.
W kwestii in vitro stanowisko Kościoła jest jasne, w partii, która deklaratywnie odwołuje się do wartości chrześcijańskich debata nad stanowiskiem Kościoła w tej kwestii, to albo próba podważenia obowiązywania tego stanowiska, bo wypowiedzi Kluzik-Rostkowskiej nie zostały zdezawuowane przez władze partii, albo zwykła gra na czas, na przeciąganie sprawy, aż sama umrze śmiercią naturalną. Stwierdzenie, iż brak gotowego projektu, uniemożliwia zajęcie stanowiska, oznacza postawienie sprawy na głowie. Stanowisko zajmuje się wobec istniejącego problemu, wobec tego wielkiego bezprawia, jakim skutkuje in vitro, a sam projekt ustawy wymaga tylko ustawodawczego przetłumaczenia na zapisy prawne tego stanowiska.
Ale sens tych manewrów jest inny. W przypadku poprawek konstytucyjnych o ochronie życia, które, były przygotowane w komisji sejmowej, wywołanie debaty publicznej, przez przywódców Pisu, miało na celu ich storpedowanie, podważenie poparcia wsród wahających się posłów, poprzez sprowokowanie ataku medialnych przeciwników . Podobnie w czasie uzupełniających wyborów senackich na Podkarpaciu, gdy środowiska społeczne domagały się od parlamentu i rządu zajęcia jednoznacznego stanowiska w sprawie moratorium na mordowanie dzieci nienarodzonych, w PIS powołano specjalny zespół do przygotowania stanowiska partii w tej sprawie. Do zespołu włączono nawet Stanisława Zająca, kandydata PISu do Senatu, aby uwiarygodnić własną pozycję wśród elektoratu katolickiego. Gdy wybory skończyły się sukcesem grupa zmarła śmiercią naturalną, bez żadnego konkretnego działania PISu w tej sprawie. Dziś stanowisko władz klubu PISu wobec kwestii In vitro wyraża Także Elżbieta Rafalska, ta sama, która kierowała osławionym zespołem dotyczącym sprawy moratorium. I dziś taktyka klubu jest ta sama: dyskutować, dyskutować, aż sprawa umrze śmiercią naturalną. Bo dziś, tak jak na wiosnę roku ubiegłego także pojawiły się środowiska społeczne domagające się zdecydowanej walki z nielegalnym w świetle polskiego prawa procederem selekcjonowania i eksperymentowania na ludzkich zarodkach. Klub PISu nie występuje w tej sprawie do rządu domagając się ścigania tego nielegalnego procederu. Natomiast pozwala i co więcej wyraża zadowolenie, iż debata się odbywa, bowiem niedługo będą wybory europejskie, w których głosy katolickie będą potrzebne. Dlatego przynajmniej do wyborów władze PiSu, będą z przychylnością odnosiły się do wszelkich głosów sprzeciwu wobec tego procederu, bowiem ci posłowie, którzy szczerze są przeciwnikami in vitro, uwiarygodniają tą partię w opinii elektoratu katolickiego.
Dziś o wiarygodności działań PISu w sprawie In vitro świadczyć mogą, nie konferencje i debaty, ale działania na rzecz praworządności w tej sprawie. Zarówno przepisy kodeksowe, jak i konstytucyjne jasno mówią bowiem o ochronie życia poczętego i zakazie eksperymentów. I państwo praworządne, państwo prawa musi szanować obecny stan prawny. Pozostaje tylko jego egzekwowanie i partia nawet opozycyjna musi domagać się respektowania prawa w tej dziedzinie. Jakiekolwiek debaty prawne na temat nowych regulacji nie mogą brać w nawias praw nienarodzonych, które już zostały potwierdzone w polskim ustawodawstwie i powinny być chronione przez urzędy Państwa Polskiego. Najpilniejszym działaniem opozycji powinno być domaganie się od wszelkich władz wyraźnego potwierdzenia, że praktyki niszczenia bądź zamrażania dzieci w zarodkowej fazie życia są w sposób oczywisty sprzeczne z prawem. Milczeć o tym bezprawiu to zgadzać się na zanegowanie człowieczeństwa dzieci poczętych. Paradoksalnie, większą za to odpowiedzialność ponoszą ci, którzy zdają sobie sprawę ze znaczenia ludzkiego życia od innych, większą politycy katolicy od polityków moralnie indyferentnych.
Nie można stosowania obowiązującego prawa rzucać na szalę ustawowej weryfikacji. Ustawa powinna zakazać in vitro, ale nie może zakładać, że dziś życiem poczętych w ten sposób dzieci można dysponować dowolnie. Prawo jest po stronie dziecka świadomie poczętego, po stronie jego prawa do urodzenia. Opozycja ma wszelkie dane by domagać się od władz przestrzegania prawa. I musi to robić jeśli chce prowadzić politykę na serio. Ale każdy polityk powinien się tego domagać również od swej partii – jeśli ta swą pozycję opiera na poparciu wyborców katolickich.
PIS o bezprawiu milczy, a o sprawie in vitro dyskutuje. Mamy tu więc do czynienia nie z polityką na rzecz prawa do życia, a jedynie z manipulacją wyborczą. Na ostatnim kongresie PIS demonstrował marsz ku centrum, w celu odebrania wyborców Platformie, ale jednocześnie, co deklarował Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Rzeczpospolitej należy się także trzymać „prawej ściany”. W sytuacji budzenia się sumień w sprawie charakteru i skutków in vitro i organizowania się społecznych inicjatyw zachodzi obawa, iż obłuda PISu w stosunku do wartości chrześcijańskich i katolickiej opinii publicznej zostanie zdemaskowana, Kaczyński godzi się na „debatę”, której rzeczywistym celem jest tylko manipulacja i oszukanie wyborców. A po wyborach okaże się, że miarodajne stanowisko tej partii w sprawie in vitro reprezentuje pani Kluzik-Rostkowska, tak jak jej stanowisko okazało się miarodajne w sprawie poprawek konstytucyjnych i pozorowania polityki rodzinnej.
Marian Piłka
Aplikacja eprzasnysz.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Nie uważa Pan, że na bazie katolicyzmu to w Polsce się nie zbuduje partii? Przecież prawdziwych katolików, a nie tych z metryczki, jest kilka procent.
Teraz w dzienniku sami anonimowi działacze pisu, bo ich prezes ściga za mierne wypowiedzi :)