Nie ulega wątpliwości, że obecny kryzys finansowy zaczyna oddziaływać także na naszą gospodarkę. Dane o spadku produkcji w sierpniu sprzedaży detalicznej pokazują wyraźnie nadciągający kryzys gospodarczy, a przynajmniej spowolnienie wzrostu. Nic dziwnego polska gospodarka jest silnie powiązana z gospodarką niemiecką, która już w II kwartale zanotowała spadek produkcji.
Co więcej już wyraźne spowolnienie w całej Unii będzie negatywnie wpływało na dynamikę polskiego eksportu. Sytuację pogarsza fakt bardzo silnej złotówki, ewidentnie przewartościowanej, czyni eksport wielu produktów zupełnie nieopłacalny. W lepszej sytuacji są międzynarodowe koncerny z ich wewnętrzną wymianą międzynarodową, ponieważ są w znacznej części immunizowani na aprecjację polskiej waluty. Natomiast rodzimi eksporterzy znajdują się w coraz gorszej sytuacji. Zasadniczą barierą w polskim eksporcie stała się zbyt silna polska waluta.
Dlatego zasadniczym elementem w bieżącej polityce gospodarczej jest urealnienie wartości złotego. Niestety na przeszkodzie stoi polityka Narodowego Banku polskiego z jego polityką wysokich stóp procentowych. Utrzymywanie podstawowej stopy procentowej na poziomie 6% przy stopie 4,25 % w strefie euro powoduje napływ kapitału spekulacyjnego podbijającego jeszcze bardziej wartość naszej waluty. Polityka Rady polityki Społecznej jest tłumaczona faktem istnienia wysokiej inflacji i potrzebą jej ograniczenia. Jednak inflacja w tym roku jest głównie powodowana wzrostem surowców energetycznych i konsekwencji tego wzrostu dla całej gospodarki. To są przyczyny leżące poza Polską i obniżenie inflacji przez restrykcyjną politykę monetarną jest możliwe tylko wraz ze zdławieniem wzrostu gospodarczego.
Zupełnie inną politykę prowadzą Czesi. W Czechach stopy procentowe są na poziomie 3,5 %, gdy inflacja jest znacznie wyższa niż w Polsce. Ale w Czechach nie ma deficytu handlowego i dławienia produkcji przez własną politykę monetarną. To nie jest jedyny przykład stosowania polityki ujemnych stóp procentowych. Podobną politykę stosowano i w Stanach Zjednoczonych i w Japonii. Ale w tych państwach walka z inflacją nigdy nie była wyizolowanym z procesu gospodarczego celem polityki pieniężnej. Zawsze podstawowym celem polityki był wzrost gospodarczy i temu celowi była podporządkowana polityka walki z inflacją. Zaś oczekiwanie przez zwolenników szybkiego przyjęcia euro na tańsze kredyty w eurolandzie, należy zapytać o sens tak wysokich stóp procentowych w Polsce, jeżeli wymiana pieniędzy nie zmieni innych parametrów sytuacji gospodarczej. Odpowiedzią na wysokie stopy może być powiązanie kursu złotego z euro, tak jak zrobiono w kilku krajach naszego regionu.
Od pewnego czasu , widmo kryzysu instytucji finansowych, a także pogarszające się prognozy gospodarcze nie tylko zahamowały postępującą aprecjację polskiej waluty, ale i odwróciły ten trend. Wydawało się iż sam rynek doprowadzi do urealnienia jej wartości i tym samym poprawi opłacalność produkcji eksportowej. I w tej sytuacji narastania międzynarodowego kryzysu i powolnego urealniania złotówki, premier Donald Tusk wystąpił z inicjatywą wprowadzenia euro w roku 2011. Jeszcze parę dni wcześniej Jan Krzysztof Bielecki na łamach „Rzeczpospolitej” przestrzegał ” iż powinniśmy poczekać, aż obecna sytuacja na światowych rynkach się ustabilizuje. Zbyt pochopne wkroczenie do strefy euro może nas pozbawić narzędzi potrzebnych do stawienia czoła wahaniom rynku”. Deklaracja premiera, którą zaskoczył nie tylko zewnętrznych obserwatorów, ale nawet własnego ministra finansów zapadła w najmniej stosownym momtcie, bowiem pomijając samą jej długofalową sensowność, prowadzi do pozbawienia się instrumentów własnej polityki monetarnej w sytuacji kryzysu, a co więcej prowadzi do wyraźnego umocnienia się polskiej waluty, w sytuacji, w której jedynie eksport może zniwelować przynajmniej część negatywnych skutków kryzysu.
Klasyczną reakcją na narastający kryzys, jest zawsze stymulowanie eksportu, także za pomocą polityki pieniężnej. Natomiast deklaracja premiera i następnie wsparcie jej także przez desygnowanego jeszcze przez PIS prezesa narodowego Banku Polskiego zaowocowała jak było do przewidzenia aprecjacją polskiej waluty. Wartość złotego wzrosła o 2,8% w porównaniu z euro. Co więcej konieczność wypełnienia warunków wejścia do strefy euro powoduje konieczność jeszcze bardziej zaciesnienia polityki pieniężnej. Najprawdopodobniej już na następnym posiedzeniu Rady polityki Pieniężnej w przyszłym miesiącu zostaną podjęte decyzje o dalszym podniesieniu stóp procentowych. Według prognoz wartość euro może na początku roku 2009wynieść 3,1 złotego, a w ciągu dwu – trzech lat nawet tylko 3 złote. Polityka którą uruchomił premier swoją deklaracją prowadzi do pogorszenia rentowności polskich eksporterów, a w konsekwencji także do pogłębienia zjawisk kryzysowych. I to w sytuacji, gdy gwałtownie przybywa firm, które, zamiast zysków przynoszą straty. W przemyśle liczba dużych przedsiębiorstw deficytowych wzrosła w ciągu roku aż o 29%.
Dla kondycji polskiej gospodarki po wejściu do strefy euro zasadnicze znaczenie ma kwestia kursu po jakim będzie przeliczana europejska waluta. Decyzja w tej sprawie będzie podjęta jednomyślnie przez wszystkie państwa strefy euro. Są one z naturalnych powodów zainteresowane we wzmocnieniu złotówki, aby zwiększyć nasz import i zmniejszyć eksport do ich krajów. Wywindowanie wartości polskiej waluty będzie oczywiście korzystne dla naszych turystów, ale nie dla naszych producentów i całej gospodarki. Dlatego radość przedsiębiorców zgromadzonych na forum w Krynicy była zdecydowanie przedwczesna. Oczywiście międzynarodowym koncernom prowadzącym między wewnętrzne rozliczenia w handlu zagranicznym wspólna waluta ułatwi rozliczenia, a kurs przelicznikowy nie ma zasadniczego znaczenia.
Oczywiście, to co się obecnie dzieje na świecie, nieprzewidywalne jeszcze skutki kryzysu mogą pogrzebać cały zamysł premiera Tuska. Ale także skutki uruchomionej przez niego aprecjacji złotego ze wszystkimi ekonomicznymi konsekwencjami mogą przyczynić się także do porażki tego projektu wprowadzenia Polski do strefy euro. Bowiem w sytuacji zagrożenia kryzysem trzeba podejmować działania, które zminimalizują negatywne konsekwencje kryzysu instytucji finansowych, a nie wzmacniać procesy osłabiające polską gospodarkę. Deklaracja premiera Tuska, choć nieprzemyślana i zaskakująca uruchomiła pewne procesy gospodarcze i przystosowawcze, które bardzo negatywnie wpłyną na sytuację polskiej gospodarki. Osobnym zagadnieniem jest sama celowość przyjęcia euro przy tak rażących dysproporcjach pomiędzy gospodarką naszego kraju, a naszymi zachodnimi sąsiadami. Ale pomijając ten fakt pozbywanie się instrumentów własnej polityki w sytuacji zbliżającego się kryzysu i podejmowanie działań osłabiających możliwości eksportowe polskich producentów jest działaniem samobójczym. Jest ciosem w gospodarkę zadanym przez polityka, który z gospodarki uczynił swój sztandar.
Marian Piłka
Aplikacja eprzasnysz.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie