Przedstawiamy list mieszkanki Przasnysza dotyczący sporu jaki się toczy na linii mieszkaniec- burmistrz. Chodzi o wytoczony przez Waldemara Trochimiuka, Adamowi Gronostajskiemu proces karny. Oto co pisze w swoim liście mieszkanka:
Od jakiegoś czasu obserwujemy zmagania Pana Adama Gronostajskiego z władzami Przasnysza. Osobiście cieszy mnie, że znalazł się człowiek, który patrzy administracji na ręce i jest recenzentem życia politycznego w naszym mieście. Rozpoczyna on jakikolwiek, bo nieistniejący dotychczas, dyskurs pomiędzy kierownictwem UM a mieszkańcami. Staje się ich głosem, broni maluczkich przed urzędniczą niegodziwością i bezprawiem. Człowiek ten odniósł niemałe zasługi dla lokalnego społeczeństwa, informując o nieprawościach i złu. Do zasług takich można zaliczyć ujawnienie pogwałceń procedur w sprawie prowadzonych przez miasto inwestycji (parking przy Joselewicza, budowa kolektora przy ul. Rolniczej), co potwierdziły opinie organów nadrzędnych, w tym również Wojewody Mazowieckiego. Pan Gronostajski wskazuje także na nieprawidłowości zachodzące podczas przebudowy rynku i ratusza oraz upublicznia fakt współfinansowania z miejskiej kasy projektów realizowanych przez rodzinę pani Wiceburmistrz. Poinformował także opinię społeczną o zawartości teczki IPN - TW „Baca”, w której znajduje się podpisana przez Waldemara Trochimiuka deklaracja tajnej współpracy z kontrwywiadem wojskowym w celu wykrywania i zwalczania wszelkiej wrogiej działalności skierowanej przeciwko Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, oraz arkusz wypłat i świadczeń. Dotychczas nauczeni byliśmy, że władze miejskie, z własnej nieprzymuszonej woli, nigdy nie wydawały żadnego oświadczenia na temat zarzutów i problemów, poruszanych przez zaniepokojonych Przasnyszan. Konsultacje społeczne są w naszym mieście fikcją. Sprowadzają się do wzmianki na stronach BIP oraz umieszczenia, gdzieś w ciemnym kącie urzędowego korytarza, karteczki z informacją. Władze nie zająkną się o nich w mediach, nie zorganizują spotkania nawet w tak kardynalnej dla mieszkańców sprawie, jak rewitalizacja serca miasta. Nic dziwnego, że Przasnyszanie odnoszą wrażenie, że kluczowe dla nich decyzje podejmowane są kilkuosobowo, w zaciszu gabinetów, poza ich plecami i często wbrew ich woli. Znalazł się w Przasnyszu jeden odważny obywatel, który ośmielił się zadawać niewygodne pytania, zbierać informacje na temat różnych niejawnych poczynań urzędu miasta i zaznajamiać z nimi opinię publiczną oraz organy nadzoru. Dotychczas odpowiedzią na zarzuty i pytania było wyłącznie zaklinanie rzeczywistości i milczenie. Według relacji niepokornego mieszkańca, jedyną reakcją na jego doniesienia były wypowiedzi ograniczające się do agresywnej propagandy. Jego słowa „nie chcę żyć w mieście rządzonym przez przestępcę” - Burmistrz skwitował słowami: „to niech się pan wyprowadzi”. Bez publicznych debat, komunikacji z wyborcami, konsultowania decyzji nie istnieje skuteczne i nierodzące konfliktów zarządzanie. Jeśli odbierze się obywatelom prawo głosu - hulaj dusza, piekła nie ma - aż do kolejnych wyborów. W trakcie kadencji władze działają jak się da, jak się podoba i jak im wygodnie. Tuż po wyborach doznają tajemniczej amnezji, zapominając że zostali wybrani po to, by służyć miastu i jego mieszkańcom, a nie po to, by rządzić według swojego widzimisię. Trudno nie zgodzić się, że nic tak nie wspiera lokalnego polityka i jego publicznej działalności jak szczera i otwarta komunikacja z wyborcami. Pozwolenie opozycji na swobodę działania i krytyki władz jest miarą demokracji i wolności słowa. Jest też probierzem szacunku do drugiego człowieka i jego poglądów. Niestety, u nas za korzystanie z tej wolności p. Gronostajskiego się szykanuje, zastrasza i grozi mu śmiercią. Czy demokracja w Przasnyszu nie przypomina rządów epoki słusznie minionej? Czyżby ludzie, których wychowanie i kariery przypadły na lata PRL, mieli chęć odwołać się do hańbiących metod eliminacji elementu nieprzychylnego władzy? Do obrony sprawowania swych rządów Burmistrz wybrał doskonałe narzędzie – Kodeks Karny. Chodzi o niesławny i anachroniczny art. 212 - przez wielu określany mianem prawa do prześladowania obywatela, o którego wykreślenie apelują między innymi stowarzyszenia dziennikarzy i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. W odpowiedzi na pytania i zarzuty, Waldemar Trochimiuk złożył przeciwko swemu adwersarzowi prywatny akt oskarżenia. To jasny komunikat i informacja dla nieposłusznych, ośmielających się krytykować urzędników. Milczący obywatel to dobry obywatel. Siedź cicho sowizdrzale albo zrobimy z ciebie przestępcę. Nie chciałeś posłuchać dobrych rad, nie uląkłeś się gróźb i szykan znajdziemy na ciebie bat w sądzie, i w ten sposób założymy Ci kaganiec! Ale p. Gronostajski pozostaje zawzięty i nieustraszony. Domyślam się, że nie przyznaje się do winy i powołuje na konstytucyjne prawo do skargi obywatelskiej na działanie organów publicznych (art. 63 Konstytucji). W dobie tak powszechnie wulgarnego, pozbawionego zasad dyskursu politycznego (na arenie krajowej i międzynarodowej) nagle na szczeblu lokalnym (gdzie, jak wiadomo społeczność jest mniejsza i z założenia powinno być łatwiej o porozumienie) Burmistrz postanawia ścigać jednego z mieszkańców miasta i postawić go przed sądem za pomówienie. W ten sposób próbuje zamknąć usta oponentowi, choć w orzecznictwie przyjmuje się, że osoby sprawujące funkcje publiczne powinny się liczyć z krytyką i być na nią ponadprzeciętnie odporne. Obywatel ma prawo krytykować i jako suweren oceniać sprawujących władzę. Tymczasem wspomniany wyżej proces to zamach na konstytucyjne prawo do publicznego wyrażania własnego zdania oraz szeroko rozumianych poglądów. We współczesnym świecie poszanowanie dla cudzych przekonań jest standardem norm cywilizacyjnych, ale najwyraźniej nieliczni mają problem z przyswojeniem sobie tej dość elementarnej wiedzy. Nie odmawiam Panu Trochiumiukowi prawa do obrony swoich dóbr osobistych, niekiedy istotnie granice wolności słowa bywają przekraczane. Służy temu skuteczne i niekontrowersyjne narzędzie w postaci zapisów Kodeksu Cywilnego. Niestety Burmistrz, wnosząc akt oskarżenia w procesie karnym, próbuje ustawić swojego adwersarza w szeregu kryminalistów i typów spod ciemnej gwiazdy. Warto wspomnieć, że akt oskarżenia wpłynął do sądu w Przasnyszu, co może nasuwać szereg wątpliwości w kwestii rzetelnego i obiektywnego rozpatrzenia sprawy biorąc pod uwagę fakt, że oskarżycielem jest Burmistrz tego miasta. Zna on wszystkich miejscowych sędziów, co może prowadzić do braku bezstronności składu orzekającego. Warto zważyć, że ma Waldemar Trochimiuk w sędziowskiej pamięci niemały zapis w postaci wdzięczności za swoją walkę o pozostawienie sądu rejonowego w naszym mieście. Nie trzeba tłumaczyć, że im dalej sędziemu do lokalnych struktur władzy, tym lepiej dla dobra wymiaru sprawiedliwości i państwa prawa. Zgodnie z łacińską sentencją - Nemo iudex in causa sua – Nikt nie może być sędzią w swojej sprawie. Polskie prawo dopuszcza wyłączenie sędziego od rozpoznania sprawy w sytuacji, gdy jego udział dawałby podstawy domniemania, że zasada bezstronności mogłaby zostać złamana. Zapisy konstytucji zabezpieczają sędziów przed wszelką ingerencją, w tym wpływami politycznymi, organów władzy czy osób trzecich. Dlatego zwracam się z apelem do przasnyskich sędziów - aby , ze względu na naświetlone powyżej przyczyny, złożyli żądanie samowyłączenia z postępowania. Konstytucja zapewnia każdemu obywatelowi prawo do rozpoznania sprawy przez niezawisły i bezstronny sąd, co zapewnia także art. 6 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Dlatego apeluję również do stron postępowania, by przed rozpoczęciem rozprawy głównej wystąpiły z wnioskiem o wykluczenie z postępowania wszystkich przasnyskich sędziów. Sąd będzie musiał rozstrzygnąć, czy wypowiedzi, które miały narazić na uszczerbek zaufanie dla działalności Pana Burmistrza, były twierdzeniami o faktach, czy jedynie opiniami obywatela zaniepokojonego działaniami miejskich władz. Mam nadzieję, że Wymiar Sprawiedliwości rzetelnie i uczciwie rozpatrzy tę sprawę, biorąc pod uwagę wszelkie zgromadzone po obu stronach sporu dokumenty, kierując się literą prawa i zdrowym rozsądkiem. Chcę wierzyć w sprawiedliwy i bezstronny proces, wszak oskarżony działa w obronie szeroko pojętego interesu społecznego. Liczę, że sąd uczciwe zbada po czyjej stronie leży prawda. Ufam, że rozprawa pomoże rzetelnie wyjaśnić niektóre, bardzo palące kwestie i wątpliwości. Zasadą w postępowaniu, które dotyczy sprawy o pomówienie lub znieważenie jest niejawna rozprawa. Jeśli Panu Burmistrzowi rzeczywiście zależy na tym, by proces zapewnił mu zaufanie społeczne - którego, jak sądzi, pozbawił go jego oponent, z pewnością wystąpi z wnioskiem o ujawnienie rozprawy. Wówczas przasnyska społeczność, na której opinii tak mu zależy, będzie miała szansę zaznajomić się po czyjej stronie leżą racje, kto jest kłamcą i kryminalistą i czy rzeczywiście Burmistrz nie ma nic do ukrycia. Niech sąd nie pozbawia oponenta lokalnych władz, działającego w usprawiedliwionym przeświadczeniu, że zarzuty, które stawia są prawdziwe, prawa do wyrażania własnego zdania i opinii. P. Gronostajski dokonuje oceny i ewaluacji sfery życia publicznego w naszym mieście, komentuje działania urzędników i lokalnych polityków - jednym słowem - osób publicznych. A dopuszczalny obszar krytyki władzy jest znacznie szerszy niż osób prywatnych. Pozew z art. 212 KK to jasna deklaracja, że w Przasnyszu nie ma demokracji. To, co udało nam się zdobyć od 1989 roku jest trwonione. Domagamy się jawności decyzji, które nas dotyczą, swobody wyrażania własnych poglądów i odpowiedzi na pytania, które zadajemy.
Mieszkanka Przasnysza.
Aplikacja eprzasnysz.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie