Reklama

Plebiscyt

06/04/2009 14:45
Dyskusję nad wyborami europejskimi została zdominowana przez spory i dywagację dotyczącymi składu list wyborczych.  Perturbację z ich przygotowaniem, zarówno w Platformie, jak i w Pisie całkowicie pochłonęły i aktywność tych partii i opinię mediów. Poszukiwania atrakcyjnych nazwisk zdolnych przyciągnąć jak największą liczbę wyborców, stały się ważniejsze od debaty nad kształtem polityki europejskiej. Dla platformy  Krzaklewski czy Hibner mają za zadanie przyciągnąć tylu wyborców, aby potwierdzić dotychczasową dominację sondażową. PIS natomiast z braku bardziej medialnych nazwisk , okopuje się w swym żelaznym elektoracie i będzie się starał przekształcić te wybory w swego rodzaju plebiscyt osądzający politykę rządu w czasach kryzysu. Ani w jednej, ani w drugiej strategii nie przewiduje się debaty  nad dotychczasową polityką europejską, a ni też nad jej przyszłością. Jedynym wyjątkiem może być tylko kwestia euro, ale ograniczona jedynie do określenia daty. Tymczasem  mamy do czynienia z kryzysem naszej polityki europejskiej, związany z kryzysem zarówno systemu partyjnego, jak i polskiej polityki..
Otóż w obecnej sytuacji w polskiej polityce europejskiej  najważniejsze są trzy zasadnicze kwestie. Pierwsza to dominacja bezideowej demagogii i zwykłego cwaniactwa. Pokazuje to zarówno sposób tworzenia list wyborczych, jak też cały koncept „polityki europejskiej”. Postkomunistka Hubner i Krzaklewski na jednej liście dobitnie pokazuje, że Platformie, nie chodzi w rzeczywistości o jakąkolwiek spójną i przemyślaną politykę wobec Unii, chodzi tylko o potwierdzenie sondażowej popularności.  Podobnie w PIS. Pani Krupa i pan Tomczak  związani z o. Tadeuszem Rydzykiem z jednej strony, zaś drugiej gorący zwolennicy traktatu lizbońskiego Paweł Kowal, Adam Bielan czy Michał Kamiński .są podobną konfiguracją bezideowej  i bezprogramowej  polityki, której celem jest tylko wyborczy sukces. Niestety , podobny sposób myślenia jest także widoczny i w partii Libertas i w inicjatywie Naprzód Polsko. W tej pierwszej  działacze LPR i Samoobrony, podnieceni sukcesem Declana Gangren`a w obaleniu traktatu lizbońskiego gotowi są do akceptacji centralizacji Unii pod hasłami jej demokratyzacji i akceptacji euro. Ci drudzy odwołują się do strachów przed Unią, a jednocześnie jej czołowymi działaczami są politycy, jak Dobrosz, Pęk i Grabowski, którzy w 2001 roku głosowali za powołaniem rządu Millera. Nie tylko nie tworzą oni alternatywy dla tego bezideowego oportunizmu dominujących partii, ale sami  pogłębiają jeszcze bardziej  ten klimat cwaniactwa i  bezideowości .
Drugim zasadniczą kwestią jest wizja  miejsca Polski w Unii Europejskiej. Sprawa ta wiąże się z niezakończoną  jeszcze ratyfikacją traktatu lizbońskiego i kwestią przyjęcia euro. Polityka Platformy w tej dziedzinie jest polityką programowej kapitulacji z definiowania naszych interesów narodowych i uznaniu interesów największych państw unijnych za wyznacznik polskiej polityki europejskiej. Jest to polityka „prymusa Europy” ogłoszonej przez Donalda Tuska tuż po wyborach i zapowiadającej , że Polska jako pierwsza ratyfikuje traktat lizboński. Ta polityka mizdrzenia się do polityków zachodnioeuropejskich, jest w istocie polityką dryfu, polityką bez jasno określonych polskich interesów, polityka rezygnacji z naszej podmiotowości w Unii . Pokazuje to dobitnie zarówno gorliwość ratyfikacyjna traktatu, który radykalnie osłabia naszą pozycję w strukturach unijnych, jak też gorliwość w przeciwstawianiu się emisji euroobligacji, czy planowi unijnego wsparcia gospodarek sśrodkowo-europejskich. Polityka europejskiego dryfu, to także polityka rezygnacji z waluty narodowej, w nadzieji, że za naszą gospodarczą przyszłość polskie państwo i polscy politycy nie będą już odpowiedzialni.
Niestety ta polityka ta nie znajduje opozycji w największej partii opozycyjnej. PiS startowało w wyborach w 2005 roku z programem europejskim  opracowanym w wydawnictwie „Silna Polska w Europie” Program ten był zasadniczą krytyką  traktatu konstytucyjnego i w tym kontekście proponował  realistyczny i odpowiedzialny program wzmocnienia pozycji naszego kraju w strukturach unijnych. Niestety, zamiast realizacji tego programu bracia Kaczyńscy skoncentrowali się na wywoływaniu bezproduktywnych konfliktów, a w ostatecznej rozgrywce o nowy traktat zupełnie skapitulowali. Co więcej rezygnację z bardzo silnej pozycji Polski według ustaleń nicejskich (Polska posiadała 27 głosów w porównaniu do 29 posiadanych przez 4 największe państwa) i zgoda na podrzędną pozycję( według Nice ( nasz głos był równoważny wartości 92% wartości głosu niemieckiego, gdy według Lizbony tylko 48%)ogłosili bracia Kaczyńscy wielkim sukcesem własnej polityki. To co ich politykę różni od polityki Platformy to tromtramdracja i hipokryzja, a nie różnica w koncepcji i politycznej praktyce. Dlatego w takiej zgodzie Tusk i Jarosław Kaczyńsk idążyli do szybkiej parlamentarnej ratyfikacji w celu uniknięcia merytorycznej oceny tego traktatu. A wstrzymanie się od ostatecznego podpisu jest efektem obaw, przed wyborczymi skutkami tego faktu. Prezydent chce własną odpowiedzialność za wejście w życie tego traktatu przeżucić na Irlandczyków.
Ta pozorna  niezgoda na rezygnację z różnych atrybutów  polskiej suwerenności widać też w polityce PISu w sprawie rezygnacji z narodowej waluty. Platformerskiemu dążeniu do szybkiego przyjęcia euro, w rzeczywistości przeciwstawia nie obronę złotówki, ale działania, które pozwolą umocnić tylko szanse tej partii na wyborczy sukces. Oto co mówi lider PISu: zgodzimy się na zmianę konstytucji umożliwiającej rezygnację  z złotego, jeśli przegramy w referendum. Biorąc pod uwagę medialną dominację zwolenników euro, ta przegrana jest raczej pewna. Natomiast Pis ma wystarczającą ilość posłów w Sejmie, aby ten proces zastopować. Ale nie o to chodzi Kaczyńskiemu. Jemu chodzi tylko, o przeprowadzenie referendum, które doprowadzi do spolaryzowania opinii publicznej i pozwoli na przezwyciężenie obecnej defensywy  w jakiej ta partia się znajduje.
Zarówno w kwestii traktatu, jaki w kwestii euro; dwóch zasadniczych sprawach decydujących o miejscu Polski w Unii Europejskiej spór pomiędzy Platformą, a PIS jest sporem pozornym, lub w  tylko sporem o kwestie drugorzędne, które maja zasłonić programowe i polityczne podobieństwo obu partii. Istotą polityki obu partii jest rezygnacja z podmiotowości naszej pozycji i naszej własnej polityki. Reszta jest tylko wyborczą demagogią.
Trzecim zasadniczym problemem w Unii Europejskiej jest kwestia narzucania poszczególnym społeczeństwom rozwiązań prawnych uderzających w naszą chrześcijańską tożsamość i  dezorganizacja  europejskiego dziedzictwa moralnego. Wyrazem tej polityki jest sam traktat lizboński wykreślający chrześcijaństwo z  unijnej tożsamości kulturowej i prawnej. Także działalność uchwałodawcza Parlamentu Europejskiego i  orzeczenia Trybunału  w Strasburgu uderzają w  wartości rodzine , tradycyjne i moralne Europy. Dlatego potrzebna jest konsolidacja chrześcijańskiej opinii publicznej w społeczeństwach unijnych do obrony i chrześcijańskiej tożsamości narodów i praw rodzi przed lewicowo-liberalną inwazją promującą, rozpad rodziń, aborcę,eutanazję i „prawa” homoseksualne. Niestety w tej kwestii obie dominujące partie są w najlepszym razie indyferentne. W rzeczywistości Platforma przygotowuje ustawę o zakazie „dyskryminacji” uprzywillejącej homoseksualistów. Zaś lider PISu w Brukseli chwalił się obecnością homoseksualistów w rządzie i wprowadził dyscyplinę klubową zakazująca posłom swej partii poparcia poprawki zobowiązującej prezydenta do działań na rzecz zamieszczenia w traktacie lizbońskim zapisu o wartościach chrześcijańskich Dziś szczególnej aktualności nabiera  spostrzeżenie Juliana Klaczki, że Polska nie przetrwa we wrogim jej otoczeniu aksjologicznym. Dlatego też poparcie PO-PIS, to poparcie dla procesu dechrystianizacji i Europy i Polski..  
Obie te partie pragną  przekształcić zbliżające się wybory europejskie w swoisty plebiscyt. Platforma pragnie, aby były one plebiscytem ich popularności, stąd ten gwiazdozbiór kandydatów od Sasa do Lasa. Pis natomiast pragnie  plebiscytu osądzającego dotychczasową politykę gospodarczą Platformy.  I rzeczywiście te wybory mogą być plebiscytem nad polską polityką europejską, jeżeli w kapani wyborczej będzie możliwa debata merytoryczna  nad miejscem Polski w Unii, charakterem dotychczasowej polityki europejskiej i  koncepcjami realnego i odpowiedzialnego wzmocnienia pozycji Polski w unijnych strukturach. Aby taka debata była możliwa, trzeba aby świat mediów zdecydowanie przeciwstawił się prymitywizacji i tabloizacji europejskiego dyskursu.  Polsce potrzebna jest realistyczna i odpowiedzialna polityka europejska, a nie slogany, które zamykają debatę. Dotychczas jedyną realistyczną i odpowiedzialną formułę polskiej polityki zaproponował Marek Jurek lider Prawicy Rzeczpospolitej. Według niego nasz kraj powinien kierować się qw tej polityce zasadą :tyle wspólnych unijnych instytucji, ile wspólnych wartości i interesów, nigdy odwrotnie. To z tej formuły wynika sprzeciw Prawicy Rzeczpospolitej zarówno wobec traktatu lizbońskiego jaki rezygnacji z narodowej waluty. Bowiem celem naszej unijnej polityki nie może być dogmat „pogłębiania integracji”, ale rozwój naszego kraju i wzmocnienie jego pozycji w strukturach unijnych. Przyjęcie traktatu lizbońskiego i euro  nie tylko osłabia nasze szanse rozwojowe i podporządkowuje nasz kraj dominacji największych państw Unii, ale także zagraża  naszym żywotnym interesom, takim jak kwestia gazociągu bałtyckiego, rozszerzenia Unii na wschód, czy laicyzacji społeczeństw europejskich przy pomocy unijnego dyktatu. Ta polityka narodowej kapitulacji prowadzona zarówno przez PIS, jak i Platformę, ma swoje źródło w głębokiej demoralizacji obecnej sceny politycznej, z której wyrugowano myślenie w kategoriach interesu narodowego i zastąpiono go kategorią egoizmu partyjnego. Oligarchizacja dominujących partii politycznych jest przyczyną zwyrodnienia nie tylko polityki wewnętrznej, ale także polityki europejskiej. Dlatego zbliżające się wybory rzeczywiście mogą być plebiscytem, ale nie takim o jakim myślą obie oligarchiczne partie. Może być plebiscytem  w którym polskie społeczeństwo opowie się za albo przeciw oligarchicznemu modelowi życia politycznego, oparciem polskiej polityki na odpowiedzialności i służbie, bądź akceptacją postępującej bezideowej demagogii i cwaniactwa w wydaniu różnych spin doktorów, uzdrowieniem poskiej polityki, bądź też dalsze jej zabagnianie. Wreście może być plebiscytem w sprawie kształtu polityki europejskiej. Może być głosem za lub przeciw traktatowi lizbońskiemu, za lub przeciw rezygnacji z waluty narodowej, za lub przeciw realistycznej i odpowiedzialnej polityce wzmacniania naszej pozycji w Unii.
To są rzeczywiste problemy, które czekają na naszą narodową odpowiedz. I dobrze byłoby, by społeczeństwo mogłoby się swobodnie w tych kwestiach wypowiedzieć, bo  w dłusze perspektywie nie sposób prowadzić konsekwentnej polityki bez społecznego zrozumienia i poparcia.  I dlatego trzeba te wybory wykorzystać do uzyskania autentycznego głosu społecznego, nie przesłoniętego żadnym sztuczkami maketingu politycznego.  Te wybory rzeczywiście powinny być plebiscytem ale w sprawach najważniejszych dla naszej narodowej przyszłości, a nie  plebiscytem , który sprowadza się tylko do wyboru wątpliwej jakości politycznych piękności.


Marian Piłka

Aplikacja eprzasnysz.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gienia - niezalogowany 2009-04-10 22:56:51

    Wissi mi dynda kto wejdzie do PE aby nie pisy bo to bydło pospolite.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ePrzasnysz.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do