"Instytut Pamięci Narodowej pójdzie z dymem" - powiedział Bartosz Arłukowicz, poseł sejmowego Klubu Lewicy - i obietnicy dotrzymał. W ramach inicjatywy Polska 2029 został zorganizowany happening mający na celu symboliczne spalenie IPN. Nie spodobało się to Krzysztofowi Skibie. "Takie akcje kojarzą mi się z faszyzmem i głupotą" - mówi DZIENNIKOWI.
Idea palenia IPN promowana przez Klub Lewicy, nawet jeżeli to tylko happening czy akcja prowokacyjna, która jest elementem walki politycznej, wydaje mi się po prostu głupia. Wynika ona z braku wiedzy, na temat tego, czym się zajmuje Instytut Pamięci Narodowej.
Nadepnął on już wielu prominentnym osobom na odcisk. Nie można jednak zapomnieć, że jest to zasłużona placówka, w której pracuje wielu rzetelnych historyków. Instytut wydaje broszury, książki i inne publikacje na temat naszej historii, nie tylko związanej z teczkami.
Dramatem IPN jest wciąganie go w różne bieżące akcje polityczne, i to tak naprawdę robi mu tzw. gębę. Udało się medialnie sprzedać tę złą twarz instytutu. Stąd wizja IPN jako potwora, o którym mówił poseł Bartosz Arłukowicz. Instytut jest odbierany jako twór pożerający wspaniałe życiorysy, wspaniałych bohaterów.
Osobiście bronię Instytutu jako całości. Paląc budynek i to, co się w nim znajduje, spalilibyśmy naszą pamięć. A palenie pamięci nigdy nie jest dobre. Ponadto uważam, że podpalacze to prowokatorzy i że zawsze są oni przez kogoś sterowani, a co za tym idzie, każda ich akcja jest nieczysta.
Palić możemy sobie ogniska, a i z tym jest problem, bo drzew i lasów jest mało. A politycy niech się lepiej palą do roboty, a nie do palenia książek, zbiorów historycznych i pamięci. Kojarzy mi się to z faszyzmem i głupotą, w tym wypadku lewicową.
Z drugiej jednak strony widzę pewne błędy, które IPN popełnia. Jego słabością jest zbyt emocjonalne podchodzenie prezesa do pewnych spraw, jak np. wypowiedź o Kwaśniewskim, która była zupełnie niepotrzebna. Kolejna sprawa, to wdawanie się w polemiki, które nikomu nie wychodzą na dobre.
IPN powinien być zespołem badawczym, który wydaje ciekawe książki historyczne, bada przeszłość, a nie wdaje się w bieżące wydarzenia polityczne. Przykre jest, jeżeli prezydent Lech Kaczyński odznacza pracowników IPN, a opozycja od razu komentuje to jako nagrodę za walkę z Lechem Wałęsą. Niestety, ta dobra praca IPN zostaje zagłuszona kilkoma książkami, które są zapalnikiem do ostrych dyskusji.
Wiadomo, że wszystkie ciekawe postaci są przez historyków badane i analizowane bardzo dokładnie. Tak jak każdy medal ma dwie strony, tak bohaterowie naszej historii mają swoje wady i zalety. Nie można pominąć także tych pierwszych. Dlatego też w książkach nie zapomniano o tym, że Tadeusz Kościuszko, dowodząc pod Racławicami, był pijany. Historycy mają prawo do pokazywania całej prawdy o tym, co było.
SLD z pewnością zapomniałoby jak najchętniej o swojej przeszłości. Chcieliby, aby o nich pamiętano jako o demokratach, posłach w Europarlamencie, wielojęzycznych światowcach. Tak jednak do końca nie jest. PZPR, czyli ich partia matka, łamała kości i prawo, często też miała krew na rękach i nie widzę powodu, aby o tym nie pisać.
Krzysztof Skiba, muzyk
Aplikacja eprzasnysz.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
I jak tu wierzyć platformie jak nawet skiba widzi ich głupotę