Reklama

Mieszkaniec kontra urząd

12/11/2011 02:10
Ostatnia sesja Rady Miejskiej wzbogaciła mnie o nowe impresje na temat Burmistrza Miasta Przasnysz. Dotychczas wydawał się bezgraniczne zawierzać swojemu urzędnikowi w sprawach odległych świadomości obojga, epatował mocą swojej proweniencji, wykazywał się brakiem obycia w kwestiach przyrodniczo-technicznych i rażącą nieznajomością kodeksu postępowania administracyjnego. Teraz zdaje się zapowiadać mi zemstę. Będzie to krwawa wendeta, czy tylko wyciąganie teczek z szafy celem prześladowania? Czy powinienem obawiać się o swoje bezpieczeństwo?!

Spieszę poinformować, że burmistrz podaje nieprawdę, manipuluje faktami, przedstawia je w sposób korzystny dla siebie, zasłania się mną i starostwem, błędnie wskazuje mnie jako winnego braku miejsc parkingowych w mieście oraz przerwania budowy parkingu. Burmistrz doskonale wie, że nie otrzyma pozwolenia w ciągu dwóch tygodni, nie istnieje procedura uaktualnienia pozwoleń, wojewoda nie wydał żadnej decyzji utrzymującej w mocy pozwolenia budowlane, wstępna decyzja wojewody o odmowie wstrzymania nie przesądza  kwestii unieważnienia, o wszczęciu postępowania wojewoda informował 15 września, zaś ostatnimi postanowieniami wojewoda wstrzymuje wykonanie wszystkich decyzji, co jest zapowiedzią ich unieważnienia!

Budowa parkingu przerwana została we wrześniu na skutek szeregu błędów urzędu miasta. Budowę rozpoczęto z rażącym naruszeniem prawa,  naruszono procedury przy występowaniu o pozwolenia na budowę. Nie ustalono wszystkich stron postępowań administracyjnych, osoby uznane za strony nie brały udziału w większości postępowań, pozwolenia budowlane uzyskano bezprawnie poprzez rozdzielenie części budowlanej od kanalizacyjnej, występowano o pozwolenie na budowę kanalizacji w chwili, kiedy jedno pozwolenie wodnoprawne było nieważne, drugie wydane zostało na podstawie wadliwego operatu. Budowa została rozpoczęta bez jakiegokolwiek ważnego pozwolenia! Wszystkie z pozwoleń mają wady wynikające z siebie wzajemnie oraz od siebie niezależne! Projekt budowlany zawiera wiele braków, jest wadliwie przerobiony przez hołubioną przez burmistrza Barbarę Soból, lokalizowany na obszarze szczególnie zagrożonym powodzią. Realizacja projektu prowadziłaby do odprowadzania wód deszczowych na sąsiednie działki, bo kanalizacja podczas roztopów i silnych lub długotrwałych opadów nie byłaby zdolna odprowadzać wody do rzeki przepełnionej wodami wezbraniowymi. Działoby się tak, ponieważ duża część placu parkingu jest położona zbyt nisko wobec rzeki.

Wydane pozwolenie budowlane dotyczyło niepełnego, wadliwego projektu, który dodatkowo nie zawierał istotnych danych, determinujących rzeczywisty kształt parkingu i ukształtowanie terenu, na którym miał być posadowiony. Projektowane rzędne terenu naniesione zostały dopiero na projekt kanalizacji deszczowej, zatwierdzony dwa lata później – o postępowaniu tym strony nie były powiadamiane, nie brały w nim udziału. Parking zaś bez kanalizacji, w projektowanym kształcie i lokalizacji, nie był w stanie funkcjonować jako odrębny obiekt budowlany, jego budowa powodowałaby bezdyskusyjne zagrożenie środowiska, zalewanie sąsiednich posesji oraz możliwość katastrofy budowlanej.

11-go sierpnia dopuszczono się wycinki w dolinie Węgierki jednych z najpiękniejszych w mieście drzew. Następnie rozpoczęto budowę parkingu. Prace przerwane zostały we wrześniu na skutek zwrócenia się z prośbą przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej do urzędu miasta o przesłanie kopii pozwoleń wodnoprawnych. Urzędnicy uświadomili sobie wtedy brak ważnych pozwoleń lub uznali, że brnięcie w inwestycję przy tak olbrzymich wadach i zainteresowaniu urzędów  będzie dla nich zbyt wielkim ryzykiem. Prace wykonane w październiku były następstwem doniesień prasowych o braku zabezpieczeń porzuconej budowy.

Podczas trzech spotkań, do których zachęcać musiałem niechętnego im burmistrza, w ostatnim z których uczestniczył podzielający moje argumenty powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, pan Mieczysław Wódkiewicz, nie udało mi się spowodować by burmistrz dostrzegł swój błąd. Pani Soból, będąca jednocześnie inspektorem nadzoru tej budowy, osobą odpowiedzialną za tego typu inwestycje ze strony urzędu miasta i niepodpisanym pod projektem projektantem, nie przyjmowała moich argumentów, mieszała je, prowadziła rozmowę w sposób przewrotny, usiłując wmówić mi, że jedynym celem mojego działania jest powstrzymanie inwestycji, używała za argument siły głosu, zakrzykiwała wszystkich rozmówców. Ostatnie ze spotkań, pomijając srogie miny burmistrza, jego ton wypowiedzi nieliczący się ze zdaniem powiatowego inspektora oraz moim, burmistrza buńczuczne zachowanie, groźbę zakończenia rozmowy, niepoważną deklarację o zabezpieczaniu budynku, w razie zagrożenia, workami z piaskiem, zakończyło się poinformowaniem mnie o rozważeniu możliwości zabezpieczenia ściany budynku przed zawilgoceniem (!) oraz podniesienia wylotu kanalizacji. Nie można podnieść wylotu ponad poziom dna studzienki, a i ono znajduje się poniżej średnich wód wezbraniowych. Gdzie zatem odprowadzana będzie woda opadowa? Pani Soból twierdzi, że jeśli poziom wody w rzece się podnosi – zalewa ona wszystkich, nie tylko jej kanalizację i moją działkę, ja zaś zauważam, że nie jest to powód, by nowobudowany obiekt zagrażał mojemu bezpieczeństwu. Pani Soból odpiera ten argument atakiem personalnym oraz przewrotną konstatacją.
- Przecież jest kanalizacja.
- Proszę pani, przed chwilą poczyniliśmy założenie, że kanalizacja nie działa, bowiem ujście kanalizacji jest zalane, a różnica ciśnień zbyt mała, ponieważ studzienka posadowiona jest zbyt nisko.
- Kiedy kanalizacja jest niedrożna – wszystkich zalewa.
- Ale to nie powód by Państwo zalewali mnie.
- Przecież jest kanalizacja.

Oto jaką przestrzeń dla rozmowy nakreślił urzędnik, który w swoim piśmie do Wojewody Mazowieckiego odwołuje się do wzniosłych słów na temat dbałości o dobro społeczne. Ja również jestem częścią społeczności, rzekomo otoczonej troską przez Panią Soból, nie pojmuję przeto, czemu osoba o dużej wrażliwości społecznej postawiła sobie za cel odebranie mi, z ramienia urzędu, prawa do obrony własnych dóbr. Na żadnym ze spotkań nie zapadły żadne ustalenia, przebieg rozmów nie dawał też na to nadziei. W związku z tym skierowałem do wojewody wnioski o wstrzymanie wykonania i unieważnienie decyzji zezwalających na budowę. Następnie otrzymałem niespieszną odpowiedź burmistrza z odmową wstrzymania prac, propozycją zabezpieczenia przeciwwilgociowego ściany mojego budynku (!). Propozycja ta stanowi de facto uznanie możliwości spływania z parkingu wody opadowej na budynek. Urzędnicy jednak nie zdołali uzmysłowić sobie, że woda podmywająca odporną na wilgoć ścianę doprowadzić również może do katastrofy budowlanej, poprzez zawalenie się budynku stojącego na podmytym i luźnym gruncie, który utracił nośność.
Urzędnicy zdają się nie pamiętać, że „właściciel gruntu nie może zmieniać stanu wody na gruncie, a zwłaszcza kierunku odpływu znajdującej się na jego gruncie wody opadowej, ani kierunku odpływu ze źródeł – ze szkodą dla gruntów sąsiednich, odprowadzać wód oraz ścieków na grunty sąsiednie”(art.29 ustawy Prawo wodne).

Po otrzymaniu zawiadomienia o wszczęciu przez Wojewodę Mazowieckiego postępowania, Urząd Miasta w Przasnyszu przesłał wojewodzie nieprofesjonalne, pozbawione treści merytorycznej, podpisane przez Burmistrza Miasta Przasnysz pismo, wytaczające wobec mnie oskarżenia natury osobistej, posiadające znamiona cech osobniczych odpowiedzialnego za inwestycję urzędnika – Barbary Soból. Pismo jest kłamliwe, celowo miesza fakty, nie trzyma się kolejności wydarzeń, w przewrotny sposób wprowadza w błąd, nie ustosunkowuje się do argumentów merytorycznych.

Przyległe do planowanego parkingu działki są  w mieście najmniej korzystnie usytuowane wobec rzeki i najbardziej narażone na powodzie, wielokrotnie nimi nawiedzane, również w roku 2010 i 2011. Poziom wód wezbraniowych w 2005 roku sięgał tu  117 m n.p.m., zaś działki położone są o 2m niżej. Mimo to nikt nie zadał sobie trudu, by wykonać ekspertyzę hydrologiczną dla planowanej inwestycji lub choćby zwrócić się do właścicieli sąsiedniej działki z zapytaniem o doświadczenia związanie z regularnie podnoszącym się, ale przez nikogo nie odnotowywanym i niekontrolowanym poziomem wody w rzece. Sytuacji nie przedstawiono pochodzącemu z Płońska, pierwotnemu projektantowi części parkingu. Na jakiej więc podstawie burmistrz twierdzi, że nie mam racji? Powtarzane przez niego zaklęcia nie spowodują powstania parkingu.

W ramach niewydarzonej inwestycji dopuszczono się zasypywania doliny rzeki, płynnego ukształtowania znacznego spadku w kierunku budynku, do studzienki, która ma być najniżej w mieście posadowionym punktem odbioru wód opadowych z przewidywalnym brakiem możliwości ich odbioru i płynnym, kilkumetrowym spadkiem z sąsiednich ulic oraz utwardzanego ostatnio placu rynku, czego konsekwencji nikt nie jest w stanie oszacować, ani nawet nie podjął takiej próby, nie wykonał jakiejkolwiek ekspertyzy, podobnie jak w wypadku uszkodzonego remontem budynku ratusza staromiejskiego w Przasnyszu.

Działka na której rozpoczęto budowę parkingu położona jest na uboczu, pozbawiona nadzoru. Wcześniej był to teren szczelnie ogrodzony i zamknięty po godzinach pracy bramą. Kto chciałby pozostawiać na noc samochód pośród młodzieńców gromadzących się tam od momentu otwarcia placu?  Pani Soból radzi zgłaszać wybryki policji, by, jak w rozmowie ze mną stwierdziła, „mieli chłopaki coś do roboty”. Rozwiązanie to miało stanowić alternatywę dla nieplanowanego monitoringu wizyjnego.

Z tej samej rozmowy, w związku ze zgłoszoną przeze mnie listą uwag dotyczących  innych inwestycji miejskich, dowiaduję się, że podczas remontu mostu ul. Mostowej pani Soból nie zezwoliła na proponowane przez projektanta pogłębienie dna rzeki, stawiając pytanie:
-Po co woda stać będzie pod mostem?
Na tak zadane pytanie nie potrafię odpowiedzieć, zwłaszcza, że woda w rzekach ma osobliwy  zwyczaj przemieszczania się. Spodziewam się jednak, że konstrukcja mostu stanowi przeszkodę dla wód wezbraniowych.  Pani Soból remontuje mosty, ale nie dostrzega zależności pomiędzy polem przekroju poprzecznego strumienia cieczy, a przepustowością. Pani Soból pyta też, „czy przejmowałbym się kilkoma ptaszkami” żyjącymi na drzewach wycinanych w sezonie lęgowym, gdybym miał do zapłacenia  kary umowne.
Tak, Pani Soból, przejmowałbym się! Gdyby cieszyła się Pani odpowiednim poziomem świadomości, byłaby w Pani wrażliwość osobnicza, społeczna i ekologiczna, wtedy i Pani nie pozwoliłaby na wycinkę drzew w rynku oraz absolutnie bezkolizyjnie rosnących, zachwycających swoim pięknem, monumentalnych drzew, rosnących do niedawna w dolinie rzeki Węgierki! Obecni urzędnicy wycieli je na rzekome potrzeby bezprawnie podjętej inwestycji, wcześniej drzewa te były otaczane troską. Wierzę, że poniesiecie za to karę!      

Burmistrz Miasta Przasnysz zataja informację publiczną, poświadcza nieprawdę, z jednej strony informuje urzędy o zamiarze uzyskania kolejnych pozwoleń, mnie zaś informuje, że nie może uznać za stronę kolejnych postępowań administracyjnych, bo nie toczą się, co ma sugerować brak planów ich przeprowadzenia. W jakiej więc formie mam wystąpić o uznanie mnie za stronę? Łapiąc za rękaw panią Soból w chwili składania operatu w starostwie? Osobną kwestią jest brak uznania moich wniosków za początek takich postępowań! Jeszcze inną brak uznania za postępowanie administracyjne zlecenia wykonania operatu wodnoprawnego. Jest on dokumentem, na podstawie którego uzyskuje się pozwolenie, był wykonywany w czasie, w którym złożyłem wnioski o uznanie mnie za stronę! Czy burmistrz prywatnie zlecił wykonanie operatu dla inwestycji, którą uznał za własną? Burmistrz Miasta Przasnysz celowo wprowadza mnie w błąd, dla osiągnięcia znanych sobie korzyści nie ustosunkowuje się do moich wniosków poprzez  przyjęcie lub odrzucenie moich roszczeń. Wszystkie  wypowiedzi burmistrza łączy stały  wybieg – przewrotność i zasłanianie się kimś lub faktem, ze jego podstępne decyzje, i postępowania zapadły lub trwały wcześniej. Jeśli jednak mieszkaniec miasta, poświęcając swoje życie na śledzenie nieodpowiedzialnych poczynań burmistrza, spróbuje uczestniczyć na bieżąco w podejmowaniu decyzji - zostanie przebiegle wykluczony i okłamany. Niezależnie od etapu poczynań burmistrza, na którym zgłaszane są zastrzeżenia - górę bierze prywata.

Wojewoda Mazowiecki postanowieniami z dnia 21 października 2011 r. wstrzymuje wykonanie decyzji dotyczących budowy parkingu przy ulicy Joselewicza.

Burmistrz nie wyrażał i nadal nie wyraża zainteresowania w zabezpieczeniu interesów stron, podstępnie zaś składa kolejne wnioski dotyczące parkingu, bez uznania mnie za stronę, od ponad miesiąca nie reaguje  na moje wnioski.

Czuję wstręt patrząc na pisma Urzędu Miasta w Przasnyszu, który ucieka się do komunałów dla zbycia nieświadomego petenta, rezerwując dla korespondencji z odważniejszymi i urzędami - kłamstwa, androny, ataki ad personam. Czy burmistrz uważa miasto za prywatny folwark?! Czy zetknął się na przestrzeni swojego życia z takimi pojęciami  jak moralność, etyka, przyzwoitość, uczciwość?

Burmistrz powinien dbać o miasto i interesy jego mieszkańców. Mimo usilnych prób i dużej dozy wyrozumiałości, nie dostrzegam takiej dbałości. Wystarczy popatrzeć na rozgrzebany abstrakcyjną przebudową rynek miejski, wycinkę drzew w całym mieście, nieuzasadnioną wycinkę wiekowych drzew rosnących bezkolizyjnie w dolinie rzeki Węgierki,  próbę uczynienia Bangkoku z osiedla Waliszewo i reszty miasta poprzez mieszanie zabudowy wielorodzinnej z jednorodzinną oraz zwiększanie zagrożenia powodziowego, działania na korzyść lokalnego dewelopera z otaczaniem troską hipotetycznych mieszkańców nieistniejących budynków i pogardą dla obecnych właścicieli nieruchomości, brak woli komunikowania się z mieszkańcami, dziwaczne inwestycje, unikanie problemów oczekujących na rozwiązanie.

Panie Trochimiuk, dosyć tej samowoli i mętnych interesów, kierujących działaniami urzędu! Rzeczne wodotryski dla gawiedzi nie zwalniają z obowiązku zajęcia się rozwiązywaniem rzeczywistych problemów miasta! Apeluję do pana o natychmiastowe podjęcie następujących działań:
1. zatrudnienie wykwalifikowanych i nieskażonych nepotyzmem służb technicznych,
2. wyznaczenie linii brzegowej rzeki,
3. wyznaczenie obszarów szczególne zagrożonych powodzią,
4. oczyszczenie i pogłębienie koryta rzeki, zwłaszcza pod mostami i kładkami dla pieszych,
5. zainstalowanie zaworów burzowych kanalizacji deszczowej,
6. podjęcie tymczasowych działań mających na celu powstrzymanie siebie i  innych przed zasypywaniem doliny rzecznej,
7. poszanowanie przyrody, dostosowywanie inwestycji do rosnących dziesiątki lat drzew, zamiast drzew do wykonalnych w kilka tygodni inwestycji, choć przebieg prac przy przasnyskim rynku usiłuje wprowadzać w tej materii nowe standardy,
8. rozbiórkę budynków pod adresem ul. 3 maja 7,
9. przebudowę i zlokalizowanie parkingów miejskich po obu stronach budynku Starostwa Powiatowego, czyli, z oszczędzeniem drzew,  w miejscu obecnych parkingów oraz powstałym po wyburzeniu budynków,
10. powstrzymanie się przed mszczeniem na mieszkańcach miasta za odwagę w obronie własnych interesów.

Mieszkańców miasta zaś namawiam by szczególnie uważnie przyglądali się poczynaniom urzędu miasta, wpływali na plany inwestycyjne, krytycznym okiem przyglądali się inwestycjom, które uformują miasto i jego wizerunek na dziesiątki lat, głośno wyrażali swoje opinie, korzystali z przysługującego im prawa dostępu do informacji publicznej.

Urząd miasta powinien stać na straży prawa i interesu mieszkańców. Interes społeczny wymaga, by mieszkańcy miasta posiadali wiedzę o błędach i niewłaściwym postępowaniu wybieranych przez siebie władz miejskich.

Adam Gronostajski

Aplikacja eprzasnysz.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ePrzasnysz.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do