Reklama

Kryzys państwa PO-PIS

23/02/2009 15:37
Na zakończenie wywiadu z premierem Cyrankiewiczem w 1956 r. pewien dziennikarz szwajcarski stwierdził, iż w Polsce jednak nie ma demokracji, bo władza się nie zmienia. Jak to odparł uśmiechnięty Cyrankiewicz, ja się nie zmieniam? Ta anegdota świetnie pasuje do tej wielkiej operacji medialno wizerunkowej, jaką był krakowski kongres PISu.

Ta partia włożyła naprawdę wiele wysiłku w szkolenia posłów, selekcje medialnych kobiecych twarzy do reprezentowania jej stanowiska, a nawet sam prezes Kaczyński poddał się uciążliwym szkoleniom medialnym w celu zmienienia swego wizerunku.  I efekt jest. Zupełnie inny styl zjazdu, brak charakterystycznej tromtramdracji, wyzwisk, zawiści, za to  wyważone sformułowania, stonowane gesty, uśmiechy, język  umiaru, powagi i odpowiedzialności Jednym słowem siła spokoju. No i oczywiście ten duch pojednania i dialogu. Na odległość oczywiście, bo obecność premiera Tuska na kongresie mogłaby zakłócić tą gotowość dialogowania.

I wreszcie przekaz merytoryczny. Gospodarka głupcze zdaje się krzyczeć, w ślad z a hasłami wyborczymi Clintona,, nie tylko do swojego już nie „przeciwnika”, a „konkurenta”, jak i do całej opinii publicznej. jej medialny wyraz dała pani minister Gęsicka prezentując zasadnicze różnice programu własnej partii i „konkurencji, gestykulując ze spontanicznością Waldemara Pawlaka wyrzucającego ręce w kształcie litery V.

Pis pragnie zmienić zupełnie swój wizerunek medialny, prezentując się, nie tylko, jako partia spokojna, umiarkowana, merytoryczna, ale przede wszystkim skoncentrowana na problemach gospodarczych. Dawne hasła „taniego państwa”, walki z układem i korupcją idą w kąt, a Zbigniew Ziobro zostaje w drodze łaski zesłany do Brukseli. Teraz na sztandarach wypisane mają być hasła przede wszystkim gospodarcze, a sam wizerunek ma być ocieplony przez kobiece twarze prezentujące to nowe przesłanie. Po półtora roku od wyborów PIS stara się wyciągnąć wnioski ze swojej porażki i pragnie wejść w buty zwycięskiego „konkurenta”. Do tej pory, to raczej platforma podkradała czasami populistyczne hasła PISu. Dziś widzimy odwrotne zjawisko. I co więcej  kryzys gospodarczy sprzyja PISowi, który z trudem ukrywa radość z  zaistniałej sytuacji. Wierzy bowiem, że kryzys i zmieniony wizerunek, nie tylko pozwoli odebrać Platformie rząd dusz, ale przede wszystkim uratuje prezydenckie szanse Lecha Kaczyńskiego, a PiSowi pozwoli wrócić do władzy.

Bo rzeczywiście rząd Tuska z zadziwiającą nonszalancją i bezradnością podchodzi do zagrożenia kryzysowego. Wydaje się, iż sądzi, iż skoro jego źródła są zewnętrzne, to jedynie pozostaje nam jego przeczekanie. Dopiero niedawno w ogóle przyznał, iż mamy jednak spowolnienie gospodarcze z całą mocą uderzające w dochody budżetowe. I dla rządu ciągle ważniejsze są problemy budżetowe niż sama gospodarka. Bo reakcja jest zadziwiająca, zupełnie inna niż większości rządów w Europie i na świecie. Zamiast pobudzać realną gospodarkę publicznymi inwestycjami, rząd ogranicza wydatki budżetowe, trzymając się wysokości deficytu budżetowego z dogmatycznym zacietrzewieniem.

Oczywiście, zawsze można zrobić sensowne oszczędności na nie przemyślanych wydatkach, ale zasadniczy problem wydatków publicznych, to kwestia ich charakteru. Jeżeli mają one charakter inwestycyjny, to  nakręca się rozwój całej gospodarki i w dłuższej perspektywie zwiększa się także dochody budżetowe.  Natomiast prowadząc politykę gospodarczą w ten sposób pogłębia się jeszcze spadek gospodarczy. I dlatego postulat zwiększenia nakładów inwestycyjnych, zgłaszany przez różne środowiska ekonomiczne i polityczne , w tym ostatnio także przez PIS są  propozycjami bardziej racjonalnymi, niż działania rządu. W programie PISu zwrot w stronę gospodarki ma jednak jeden szkopuł, ale o zasadniczym znaczeniu. Mianowicie wiarygodność tych propozycji. . Bowiem w wymiarze polityki gospodarczej, rząd Tuska nie jest wcale, żadną nową jakością.

Rządy PISu po bardzo krótkiej próbie realizacji własnego programu gospodarczego z 2005 r.po usunięciu jego autora z rządu i nominacji głównego ekonomicznego eksperta  Platformy Zyty Gilowskiej na stanowisko ministra finansów i wicepremiera odpowiedzialnego za politykę gospodarczą, rozpoczęły eksperyment realizacji programu gospodarczego swego głównego przeciwnika politycznego. To przejmowanie programu Platformy nie ograniczało się tylko do polityki gospodarczej, ale także zdrowotnej(rezygnacja z budżetowego wsparcia służby zdrowia)europejskiej(wynegocjowanie traktatu lizbońskiego) rezygnacji z postulatów katolickich(storpedowanie przez Kaczyńskiego konstytucyjnych poprawek ochrony życia) i innych.

Ale w tym kontekście szczególne znaczenie ma realizacja  przez rząd Kaczyńskiego polityki gospodarczej Platformy.. Na przykład w programie „Rodzina na swoim” koncepcje wsparcia rodzin w zakresie budownictwa mieszkaniowego, zastąpiono wsparciem instytucji finansowych. Ale jeszcze istotniejsze znaczenie miała polityka obniżania dochodów budżetowych państwa, w tym obniżki podatków dla najlepiej zarabiających. Dziś PIS słusznie postuluje zwiększenie wydatków budżetowych  na inwestycje publiczne. Postulat słuszny ,tylko że jest żywym zaprzeczeniem polityki gospodarczej rządu Kaczyńskiego, dla którego ważniejsze od zobowiązań programowych okazało się zrobienie medialnego psikusa  Platformie, poprzez nominację Gilowskiej. Właśnie to obniżanie dochodów budżetowych to są czyny, a nie nie słowa, których tak domaga się PIS Wiarygodność  tego zwrotu gospodarczego, podważają wiadomości ujawnione przez Ministerstwo Skarbu Państwa o wysokości odpraw dla pisowskich nominatów w przedsiębiorstwach państwowych oscylujących wokół sumy 100milionów złotych. Na czele tej listy jest i były komisarz Warszawy, i obecny szef kancelarii prezydenta na którego odprawę wszyscy się zrzucamy płacąc wyższe ceny na stacjach  Orlenu. Milionowe uposażenia i odprawy swoich protegowanych to dla Kaczyńskiego dostateczne gwarancje gospodarczej zapobiegliwości  swoich kadr. Dlatego zrozumiałe się staje odrzucenie koncepcji „taniego państwa" w partii, która tak dba o swoje kadry,  wyobrażam sobie wysokość tych uposażeń po powrocie PISu do władzy. Dwuletnie rządy PiSu, to z jednej strony odrzucenie własnego programu, z drugiej przejmowanie programu swego głównego konkurenta, programowe słowa, służyły tylko aby pozyskać wyborców, a nie wywiązać się ze swych zobowiązań .Dziś nie ma powodów, aby wierzyć, że będzie inaczej, bo Kaczyńskiemu słowa służą ukryciu niewygodnych czynów. Właśnie tu widać chyba najbardziej istotę tej całej operacji medialnej. Trzeba dużo zmieniać, aby istoty nie zmienić

Po ostatnich wyborach najważniejszym czynnikiem umacniającym popularność Tuska i Platformy Obywatelskiej był sam Kaczyński i jego partia. Dziś, gdy rząd wykazuje zupełną bezradność wobec kryzysu, Kaczyński ma nadzieje, że wchodząc w programowe buty Platformy i przejmując jej hasła, nie tylko odbierze jej poparcie społeczne, ale swoją wersją „polityki miłości” wprost zadusi politycznie swych „konkurentów. Kaczyński ma nadzieje , że w sytuacji pogarszającej się gospodarki, sam Tusk stanie się motorem napędzającym popularność PISu i obu braci. Oczywiście ten manewr wizerunkowo-medialny może się udać, pod warunkiem że opinia publiczna zapomni o faktach, i  uwierzy w propagandowe cuda.

Ten spór o to, kto kogo politycznie unicestwi i ta  nieograniczona zdolność do przejmowania wzajemnego programów i politycznych haseł i masek wizerunkowych pokazuje w istocie, że nie mamy tu  sporu o różne koncepcje rozwoju Polski, a jedynie  próbę zaczarowania i uwiedzenia wyborców dla poparcia  jednej czy drugiej koterii. W istocie obie partie, nie są partiami politycznymi w klasycznym rozumieniu tego słowa, tzn propozycjami przywództwa narodowego, a jedynie dwoma zaciekle się zwalczającymi frakcjami tej samej partii o nazwie POPIS.

Arnold Toynbee w swej monumentalnej pracy o rozwoju i upadku cywilizacji wprowadził kategorie twórczych i dominujących mniejszości. Twórcze mniejszości to takie, które potrafią dawać odpowiedz na wyzwania i zagrożenia stojące przed państwem i narodem. I takimi pod pewnymi względami był PIS  i PO w latach 2001-2005. Zaś dominujące mniejszości to takie, które zdobyły dominującą pozycję , w tym wypadku na scenie politycznej i walczą tylko o jej utrzymanie, czy tylko o przesunięcie w rankingu dominacji. Ale dominujące mniejszości już nie odpowiadają na wyzwania, a jedynie próbują zabetonować swoją uprzywilejowaną pozycję. I dziś taką mniejszością jest POPIS.  Jego dominacja na polskiej scenie politycznej jest bowiem zasadniczym rysem kryzysu współczesnego polskiego państwa. Ale na szczęście życie jest silniejsze od najbardziej dominujących mniejszości.


Marian Piłka

Aplikacja eprzasnysz.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    szkoda - niezalogowany 2009-03-20 13:47:57

    Partia Marka Jurka jest specjalnie pomijana w mediach bo mogłaby odebrać głosy pisiorkom

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    lolo - niezalogowany 2009-02-25 11:29:39

    Już lepsze to niż wsiowy-zaściankowy-socjalizm

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    jopek - niezalogowany 2009-02-24 22:53:13

    PiS to badziewo i motłoch kościółkowo-wsiowy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ePrzasnysz.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do