Znów zaostrza się spór pomiędzy Platformą obywatelską, a PISem i prezydentem. Tym razem chodzi o kwestie wprowadzenia euro, jako remedium na kryzys gospodarczy. Rząd Tuska przekonuje, iż europejska waluta uratuje nasz kraj od kryzysu gospodarczego, a PIS wskazuje, iż w sytuacji kryzysu gospodarczego rezygnacja z narodowej waluty jest błędem. Prezydent zgodnie z zaleceniami speców przygotowujących go do wyborów, szybko wrócił do roli „prezydenta wszystkich Polaków” i zadeklarował kooperację we wprowadzaniu europejskiej waluty. Jak zaznacza szef kancelarii prezydenta Piotr Kownacki, chodzi przede wszystkim o datę, a nie o samą zasadę wyzbycia się własnej waluty. Szef PISu natomiast dodaje, że, jeżeli w referendum PIS przegra sprawę szybkiego wejścia do euro, to zgodzi się na zmianą konstytucji i umożliwi Tuskowi przeprowadzenie jego zamysłu głosując za zmianą konstytucyjnego przepisu blokującego wprowadzenie Polski do eurolandu. A zatem w istocie spór jest pozorny, bo nie chodzi w nim o zablokowanie euro, ale o datę. Ale i ta sprawa jest także pozorna, bowiem rząd Tuska doskonale sobie zdaje sprawę, że w sytuacji kryzysu, Polska nie jest w stanie spełnić wszystkich kryteriów przystąpienia do euro i tak ta data musi być przesunięta. Więc o co tak naprawdę chodzi w tym tak gwałtownie zarysowującym się sporze.
Otóż jasne jest, że euro nie jest żadnym lekarstwem na kryzys, Kraje tej strefy znajdują się w znacznie większym kryzysie, niż Polska, a wejście Słowacji do tej strefy, już dziś bardzo boleśnie odczuwa słowacka gospodarka, w postaci spadającej konkurencyjności. Dla Tuska wejście do strefy euro jest parawanem, który ma zasłonić zarówno bezczynność, jak i bezradność w obliczu kryzysu. Niezrozumienie istoty kryzysu, który, oprócz źródeł zewnętrznych, ujawnia bankructwo dotychczasowej koncepcji rozwoju gospodarczego opartego na imporcie kapitału obcego, powoduje, iż rząd ogranicza się jedynie do gwarancji wypłacalności obcych banków w Polsce. Natomiast nie podejmuje, żadnych działań, które realnie umacniałyby polską gospodarkę. Natomiast nieprzemyślany zamiar wejścia do strefy euro wymusza działania tylko pogłębiające kryzys. Dlatego ostry spór rządu z Pisem i prezydentem jest bardzo wygodny dla Platformy, maskuje bowiem jej gospodarczą nieudolność.
Ale także PIS i prezydent nie prezentują żadnego realnego programu. Słuszny jest postulat zwiększenia nakładów budżetowych, ale to właśnie rząd PISu i wicepremier Gilowska, doprowadzili do zasadniczego obniżenia dochodów budżetowych realizując w istocie program Platformy. To co w rzeczywistości proponuje PIS, to tylko doprowadzenie do polaryzacji politycznej społeczeństwa na tle daty przystąpienia do strefy euro. PIS nie jest przeciwko euro, bowiem mając wystarczającą ilość głosów w parlamencie jest w stanie zablokować rezygnację z narodowej waluty. PIS chce tylko wykorzystać spór o euro do odbudowy poparcia społecznego i dlatego jego celem nie jest zablokowanie europejskiej waluty, a spolaryzowanie społeczeństwa odnośnie daty jego wprowadzenia. Dla własnego partyjnego interesu, gotów jest zrezygnować z parlamentarnej władzy, jaką obdarzyli go wyborcy i zgodzić się na euro pod warunkiem przeprowadzenia referendum, które w zamyśle pisowskich strategów pozwoli tej partii przejść do politycznej ofensywy i zmieść rysującą się konkurencję po swej prawej stronie.
Spór o datę wprowadzenia euro jest wygodny i dla Platformy i dla Pisu. Pozwala bowiem na zogniskowanie opinii publicznej wokół tematu, który w swej istocie dziś jest zastępczy, bowiem w najbliższym czasie nie da się wprowadzić euro z przyczyn ekonomicznych, a w perspektywie kilkuletniej , obie partie zajmują to samo stanowisko. Euroreferendum służyć ma PISowi jedynie do wzmocnienia swej pozycji wyborczej, oraz odwrócenia uwagi od niewygodnego postulatu zmiany finansowania partii politycznych. Jeżeli Pis pragnie referendum, to z pewnością to referendum powinno być poświęcone kwestii finansowania partii politycznych i kwestii wprowadzenia okręgów jednomandatowych do Sejmu, co z pewnością doprowadziłoby do uzdrowienia polskiej polityki i ograniczyłoby możliwość manipulowania opinią publiczną przez partie polityczne. W tej sprawie PIS z pożytkiem dla narodowej sprawy może polaryzować opinię publiczną, tylko czy ma odwagę poddać swoje stanowisko pod osąd społeczny.
Marian Piłka
Aplikacja eprzasnysz.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Komentarze opinie