Nowy sklep DINO przy ul. Słowackiego w Przasnyszu miał być zwyczajnym ułatwieniem dla mieszkańców – miejscem, gdzie można wyskoczyć po świeże pieczywo, zapas wody czy wieczorną kolację. Tymczasem, jak alarmuje radny Jarosław Stanisław Włodarczyk, dojście do sklepu bardziej przypomina wyprawę przez pole minowe niż bezpieczną drogę na zakupy.
Sklep otwarto tuż przy ruchliwej drodze krajowej nr 57, ale – jak wskazuje radny – zapomniano o najważniejszym: o ludziach, którzy mieliby tam dojść pieszo. Nie ma przejścia dla pieszych. Nie ma chodnika. Nie ma nawet tymczasowych zabezpieczeń. Jest za to strumień samochodów i mieszkańcy, którzy ryzykują zdrowie, próbując dostać się na drugą stronę jezdni, by wejść do sklepu.
Radny Włodarczyk, który skierował do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad pilne pismo, nie owija w bawełnę:
„Obecnie sytuacja ma charakter naglący — istnieje realne ryzyko wypadków, również o poważnych lub śmiertelnych skutkach".
Jak podkreśla, teren pod chodnik i ścieżkę rowerową został wykupiony przez zarządcę drogi już wiele lat temu. – To inwestycja, która powinna była powstać przed otwarciem sklepu, a nie po pierwszych sygnałach o zagrożeniu – zaznacza radny.
W piśmie skierowanym do GDDKiA domaga się on natychmiastowego wykonania dwóch elementów:
Przejścia dla pieszych na wysokości sklepu.
Chodnika po stronie DINO, który pozwoli pieszym bezpiecznie dotrzeć do budynku.
Jeżeli realizacja docelowych prac zajmie czas, radny oczekuje przynajmniej doraźnych działań — ostrzegawczego oznakowania, tymczasowych barier czy nawet „przejścia zastępczego", by ograniczyć ryzyko do minimum.
Mieszkańcy już teraz żartują, że wejście po zakupy do DINO to misja godna filmowego komandosa – ale nikomu nie jest do śmiechu. Kierowcy hamują gwałtownie, piesi przemykają między rozpędzonymi autami, a każdy dzień zwiększa prawdopodobieństwo, że zamiast wózka sklepowego pojawi się w tym miejscu karetka.
Czy wkrótce będziemy mogli spokojnie dojść po zakupy, czy nadal droga do sklepu będzie przypominała tor przeszkód? Teraz wszystko w rękach GDDKiA.
Radny czeka na odpowiedź. Mieszkańcy – na chodnik. A kierowcy – na chwilę spokoju na drodze, gdzie już dawno powinny pojawić się oznaczenia.
Jedno jest pewne: zanim dojdzie do tragedii, potrzebne są działania, nie kolejne analizy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie